*****
Obudziło mnie szarpanie mojej koszuli.
- Kaithlyn wstawaj!
Nade mną stała Sarah z bladą twarzą i przerażonymi oczami.
- Co jest? Daj mi spać... - powiedziałam i zawinęłam się kołdrą.
- Kait, ale ty masz niebieskie włosy!
- So what?!
Skoczyłam na równe nogi i podbiegłam do lusterka o mało, co się nie przewracając.
- O kurde! Jak to się stało?!
Spanikowana trzymałam włosy w rękach.
- Nie mam zielonego pojęcia, chodźmy z tym do trenera.
Było jeszcze grubo przed śniadaniem. W piżamach udałyśmy się pod pokój trenera i zapukałyśmy do drzwi.
- Dziewczyny nie wiecie, która jest... Hohoho Kaithlyn, zaszalałaś.
- To nie ona poszę pana.
- W takim razie kto?
- Właśnie nie wiemy, taką ją rano zastałam.
- Wejdźcie - powiedział trener i zaprosił nas do środka.
- Nachyl się nad prysznicem Kait.
Zrobiłam co kazał i po chwili na moje włosy spadł strumień wody, która zaczęła przybierać niebieski kolor. Kilka minut później farby nie było.
- Tak jak sądziłem, ktoś zrobił ci głupi kawał szamponetką. Gwarantuję, że dowiem się kto za tym stoi, a tymczasem wracajcie do siebie, a ty Kait wysusz włosy.
Udałyśmy się korytarzem do naszego pokoju.
- To na pewno Jessie i Grace. - powiedziała Sarah.
- Nawet jeśli to nie mamy dowodów. - odparłam. - Poza tym już po sprawie, farby nie ma.
- A jeśli byłaby niezmywalna? Co byś zrobiła?
- Ale tak się nie stało. Koniec tematu.
Nie chciałam wszczynać bójki między mną a Jessie i Grace, bo wiedziałam, że stoję na przegranej pozycji. Weszłam do łazienki i chwyciłam za suszarkę, a moja przyjaciółka wróciła do łóżka. Gdy włosy były już suche wyszłam na balkon, żeby na wszelki wypadek jeszcze trochę przeschły. Usiadłam na krzesełku i spuściłam głowę w dół.
- Czemu jesteś taka smutna? - to był głos Nicka.
- Ktoś zrobił mi nieprzyjemny dowcip.
- Mianowicie?
- Obudziłam się z niebieskimi włosami.
- Haha żałuję, że tego nie widziałem. Kto cię tak urządził?
- No właśnie nie wiem, ale w sumie to nie ważne.
Chłopak przeskoczył na drugą stronę balkonu.
- Jest Sarah?
- Tak, ale śpi. A co? - spytałam zaciekawiona.
- Nic... tylko... podoba mi się.
Uśmiechnęłam się, chcąc pokazać, że może na mnie liczyć i że im pomogę. Wróciłam do środka. Moja BFF była już na nogach. Ubrałam się i wyszłyśmy na korytarz.
- Hej dziewczyny. - powiedział Philip, który wyszedł w tym samym czasie.
- To my pogadamy później. - wyszeptała do mnie Sarah i zostawiła mnie z Philem.
- Hej. - odpowiedziałam.
- To prawda z tymi włosami?
- Tak. Nick ci wygadał?
- Tak. Ciekawe jak wyglądałaś.
- Niczym Nicki Minaj. - zaśmiałam się.
- To co? Idziemy?
- No, chyba powinniśmy.
- Pani pozwoli. - powiedział chłopak i nadstawił łokieć, pod który go chwyciłam i niczym para młoda ruszyliśmy na dół. Wszystko było oczywiście dla beki.
Minęliśmy Jessie, która zmierzyła mnie wzrokiem, który niemal mnie przewrócił.
- Nie zwracaj na nią uwagi. - powiedział po cichu Philip.
Po śniadaniu wróciłam z Sarą do pokoju, a następnie ruszyłyśmy na blok sportowy. Zastanawiała mnie jedna rzecz, mianowicie jak osoba, która mnie tak urządziła rano, dostała się do naszego pokoju.
Na treningu Jess cały czas miała mnie na oku. Ignorowałam to. Po treningu poszłam do altanki i założyłam słuchawki, kiedy ktoś szarpnął mnie za ramię.
- Miałaś się od niego odczepić. Ostrzegałam. - powiedziała Jessie i uderzyła mnie w twarz.
- Ała! To boli! NIby czemu mam się od niego odczepić? - wydarłam się.
- Bo to mój chłopak i masz mu dać spokój.
- Z tego co mi wiadomo to nie jesteście już razem. - uśmiechnęłam się zadziornie.
- Właśnie, że jesteśmy, a poza tym, to co ci do tego?
Byłam skołowana, ale wierzyłam wersji Philipa.
- Nie możesz mi rozkazywać z kim mam się zadawać, a z kim nie. - odpowiedziałam, a ona przycisnęła mnie do słupka i przygotowała pięść do ataku. Zamknęłam oczy i czekałam, ale nic się nie stało. Powoli je otworzyłam i zobaczyłam Philipa trzymającego jej pięść w powietrzu. Odepchnął ją.
- Nawet nie waż się jej tknąć. - ryknął i przyciągnął mnie do siebie.
- Ale kotku...
- Nie nazywaj mnie tak!
Spojrzałam na niego. Jego oczy płonęły gniewem w stosunku do Jess.
- To nie koniec. - powiedziała dziewczyna i udała się w stronę ośrodka.
Moje nerwy puściły i z oczu polały się łzy. Wtuliłam się do Phila, który objął mnie jeszcze mocniej. To w nim uwielbiałam, nie próbował mnie pocieszać, tylko dawał poczucie bezpieczeństwa i pozwalał mi się wyżalać. Mój szloch ustał, więc powoli się od niego odsunęłam. Na jego bluzie zostały mokre ślady łez.
- O rany przepraszam! Wysuszę ci to. - gadałam panicznie.
- Daj spokój, to nie twoja wina.
- Dziękuję, że stanąłeś po mojej stronie.
- Pamiętaj, że możesz zawsze na mnie liczyć.
Uśmiechnęłam się szeroko, pocałowałam go w policzek i poszłam do ośrodka.
***********************************************************************************************************
O jeden rozdział więcej :) Dziękuję za nominowanie mnie na Libster Award przez dwie dziewczyny, na których blogi serdecznie zapraszam :D
http://nikogonieszukam.blogspot.com/
http://skoki-narciarskie-to-pasja.blogspot.com/