piątek, 5 czerwca 2015

KONIEC

KOCHANI!!!
Kończę z tym blogiem, ale zapraszam na drugiego, do którego macie tu link:
http://mojswiat1333.blogspot.com/

niedziela, 3 maja 2015

Rozdział 15

*****


 Następnego dnia rano, zadzwoniłam do redakcji, która chciała robić mi zdjęcia. Ustaliliśmy cały plan i wraz z trenerem po południu udaliśmy się do studia przedyskutować resztę drobnostek.
- Ta dziewczyna jest bardzo fotogeniczna i na pewno świetnie będzie się prezentować. - powiedział jeden z facetów.
Ciągle nie mogłam uwierzyć, że zostałam wybrana. Zdjęcia miały być opublikowane w gazecie dla młodzieży i gazecie sportowej. Reszta dnia zleciała na robieniu mi próbnych zdjęć i takich, które znajdą się w magazynach. Gdy wróciliśmy do ośrodka było już dosyć późno, ale Sarah o wszystkim pomyślała i zrobiła mi kanapki, które zaniosła do pokoju.
- Dziękuję kochana. - powiedziałam i zaczęłam zajadać się chlebem z serem.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi balkonowych. Moja przyjaciółka wstała i wpuściła chłopaków do środka.
- Jest i nasza gwiazda! - radośnie pokrzykiwali Philip, Mike i Nick, gdy ja patrzyłam na nich jak na kosmitów trzymając w ręce kanapkę.
- Chłopaki ona jest zmęczona. - usprawiedliwiła mnie Sarah. - Porozmawiacie z nią później, a teraz dajcie jej odetchnąć.
- Dobra, jak wolisz. - prychnął Nick i wyszedł pierwszy.
Philip pocałował mnie w policzek i razem z Mike'm wyszli za nim.
- Co to było?! - pisnęła Sarah.
- Co masz na myśli?
- On pocałował cię w policzek.
- No i co z tego? Czy to zakazane? - roześmiałam się.
- Coś się szykuje, ja to czuję i nawet nie wmawiaj mi, że między wami niczego nie ma.
- Nawet jeśli, to i tak ci nie powiem. - powiedziałam chcąc wzbudzić jej ciekawość i wystawiłam język.
- O ty nygasie! - ona również go wystawiła.
- Bo co? Bo czarny?
Obydwie parsknęłyśmy śmiechem.
 W nocy nie mogłam spać. Pomimo, że byłam wykończona miałam problem ze zmrużeniem oka. Sięgnęłam po telefon i wysłałam wiadomość do Philipa.
*Śpisz?*
*Nie, a ty czemu?*
*Nie mogę spać, sama nie wiem dlaczego*
*Mam przyjść tam do ciebie*
*Żartujesz...*
*Nie, czemu?*
Ktoś zapukał do szyby. Otworzyłam drzwi.
- Wariat z ciebie. - powiedziałam tak, żeby nie obudzić Sary.
Wyciągnął mnie na balkon i zamknął drzwi. Oparłam się o barierkę, a on stał przede mną z rękoma zaczepionymi po obydwu jej stronach.
- Katie?
- Słucham?
- Ja wiem, że znamy się krótko, ale też nie mogę cię dłużej okłamywać.
Poczułam, jak moje serce przyspieszyło tempa. Jego chyba też, bo był zdenerwowany i miał nieregularny oddech. Nachylił się i przyłożył swoje usta do moich. Pocałunek był delikatny i niewinny. Oszołomiona spojrzałam na niego. Widać było wyraźnie, że jest skołowany i nie wie, czy mnie stracił, czy zyskał, więc chciałam mu dać to jasno do zrozumienia i odwzajemniłam pocałunek.
- Ciekawe ile ja jeszcze razy nazwę cię "wariat".
- Ile tylko będziesz chciała. - odpowiedział i mocno mnie do siebie przytulił.
- No ładne rzeczy mi się tu wyprawiają. - powiedziała zaspana Sarah, gdy zobaczyła nas na balkonie. - Katie wracaj, bo jutro nie wstaniesz.
- Dobrze mamusiu. - powiedziałam z uśmiechem i wróciłam do pokoju.
- Masz mi wszystko opowiedzieć. - z ekscytacją czekała na historię.
- A wystarczą ci tylko dwa słowa?
- Oj nawet tyle mi wystarczy.
- A więc 'jesteśmy razem'.
Przymierzyła się do piśnięcia, ale szybko zatkałam jej usta żeby nikogo nie obudziła i udałyśmy się do łóżek. Mogłam spać spokojnie.
*************************************************************************************************************
Długo nie było rozdziałów. Wiem, wiem, wiem, ale postaram się to nadrobić. Łapcie kolejny dział historii. Chciałabym opowieść zakończyć na 20 rozdziale, jednak jeśli pod postami będzie duża aktywność to przedłużę opowiadanie :)

wtorek, 21 kwietnia 2015

Rozdział 14

*****


  Na obiedzie nawet ani Jessie, ani Grace nie zwracały na mnie uwagi - i dobrze. Patrzyłam na Philipa, który co jakiś czas spoglądał w moją stronę. Sarah dała mi kuksańca w bok.
- Mraśnie mi to wygląda.
- A ty znowu swoje? - zrezygnowana popatrzyłam na przyjaciółkę.
- No daj spokój, widać jak dobrze się dogadujecie.
- Kochana, przyjaźń damsko-męska istnieje.
- Tylko do czasu. - puściła mi oczko i wróciłyśmy do jedzenia.
Po obiedzie nie miałam ochoty na słuchanie muzyki, więc udałam się z Sarą na górę. Jak jednak mogłam się spodziewać, znów gdzieś polazła. Wzięłam ołówek, szkicownik i wyszłam na balkon rysować. Nie miałam tylko pomysłu, co. Przyłożyłam narzędzie do kartki i postawiłam pierwszą kreskę. 
- Już wiem. - pomyślałam.
Na papierze zaczął tworzyć się kształt postaci, a po chwili drugi. Wycieniowałam wszystko i poprawiłam kontury. Rysunek przedstawiał dwoje ludzi - dziewczynę i chłopaka. Mieli splecione dłonie i patrzyli sobie w oczy stojąc na brzegu morza.
- Całkiem nieźle. - stwierdziłam.
Zrobiłam zdjęcie i wrzuciłam na moją stronkę na FB.
- Co tam malujesz?
Na drugim balkonie stał Philip. Spanikowana zamknęłam szkicownik.
- Właściwie to z nudów tak sobie bazgrzę. - powiedziałam.
Przeskoczył na moją stronę.
- Daj spokój, pokarz. - upierał się.
- Nie, to na serio same bazgroły. - coraz bardziej się denerwowałam.
Nagle blok rysunkowy znalazł się w rękach Phila.
- Ej co robisz?! Oddaj to! 
Próbowałam odebrać go na wszystkie sposoby, jednak bezskutecznie. Zajrzał do środka, a ja przestałam się miotać.
- Ładne, i niby czemu nie chciałaś mi pokazać? - spytał.
- Nie wiem... tak jakoś wyszło. - odparłam zmieszana.
- Za chwilę zaczynają się zajęcia. - powiedział spoglądając na zegarek.
- Faktycznie. - odpowiedziałam i wstałam z miejsca.
- Oddasz mi już rysownik?
- Nie. - powiedział z szerokim uśmiechem.
- Głupek. - pomyślałam uśmiechając się do siebie i wróciłam do środka.
Przebrałam się w strój i poszłam z Sarą na trening.
- Kaithlyn. Kaithlyn!
Odwróciłam się za siebie i zobaczyłam Sylvię.
- Coś się stało? - zapytałam, gdy udało jej się dobiec.
- Ktoś wstawił twoje zdjęcie na facebooka.
- Jakie zdjęcie?
- Jak grasz na treningu.
- I co w związku z tym? - ciągle nie rozumiałam.
- Odezwała się jakaś szycha z magazynu o młodych talentach i chce żebyś w niej była.
Otworzyłam buzię ze zdziwienia i stałam nieruchomo.
- Nie możliwe. - powiedziałam
Sylvia wyszukała zdjęcie w telefonie i pokazała mi komentarz pod nim.
- Omg...
- Katie, ale masz farta! - krzyknęła Sarah.
- Ja nawet nie wiem czy chcę. - odparłam.
- Żartujesz? Taka okazja się nie powtórzy. - powiedziała Sylvia.
- Zastanowię się nad tym, ale na razie chodźmy na trening.
***************************************************************************************************************
Nie zabijajcie mnie za te krótkie rozdziały, ale dłuższych nie jestem w stanie pisać :c Dziękuję, że tyle Was czyta tego bloga i dajecie mi pozytywne oceny. Jestem mega szczęśliwa z tego powodu :DD
 

OGŁOSZENIA

TU MOŻESZ MNIE ZNALEŹĆ:

 Ask:  http://ask.fm/SylwiaModrzejewska
 Facebook:  https://www.facebook.com/pages/Sylwia-Sasha/877120998986547?ref=hl
 Instagram:  https://instagram.com/sylwia_sasha/

 

niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 13

*****


 Obudziło mnie szarpanie mojej koszuli.
- Kaithlyn wstawaj!
Nade mną stała Sarah z bladą twarzą i przerażonymi oczami.
- Co jest? Daj mi spać... - powiedziałam i zawinęłam się kołdrą.
- Kait, ale ty masz niebieskie włosy!
- So what?!
Skoczyłam na równe nogi i podbiegłam do lusterka o mało, co się nie przewracając.
- O kurde! Jak to się stało?!
Spanikowana trzymałam włosy w rękach.
- Nie mam zielonego pojęcia, chodźmy z tym do trenera.
Było jeszcze grubo przed śniadaniem. W piżamach udałyśmy się pod pokój trenera i zapukałyśmy do drzwi.
- Dziewczyny nie wiecie, która jest... Hohoho Kaithlyn, zaszalałaś.
- To nie ona poszę pana. 
- W takim razie kto?
- Właśnie nie wiemy, taką ją rano zastałam.
- Wejdźcie - powiedział trener i zaprosił nas do środka.
- Nachyl się nad prysznicem Kait.
Zrobiłam co kazał i po chwili na moje włosy spadł strumień wody, która zaczęła przybierać niebieski kolor. Kilka minut później farby nie było.
- Tak jak sądziłem, ktoś zrobił ci głupi kawał szamponetką. Gwarantuję, że dowiem się kto za tym stoi, a tymczasem wracajcie do siebie, a ty Kait wysusz włosy.
Udałyśmy się korytarzem do naszego pokoju.
- To na pewno Jessie i Grace. - powiedziała Sarah.
- Nawet jeśli to nie mamy dowodów. - odparłam. - Poza tym już po sprawie, farby nie ma.
- A jeśli byłaby niezmywalna? Co byś zrobiła?
- Ale tak się nie stało. Koniec tematu.
Nie chciałam wszczynać bójki między mną a Jessie i Grace, bo wiedziałam, że stoję na przegranej pozycji. Weszłam do łazienki i chwyciłam za suszarkę, a moja przyjaciółka wróciła do łóżka. Gdy włosy były już suche wyszłam na balkon, żeby na wszelki wypadek jeszcze trochę przeschły. Usiadłam na krzesełku i spuściłam głowę w dół.
- Czemu jesteś taka smutna? - to był głos Nicka.
- Ktoś zrobił mi nieprzyjemny dowcip.
- Mianowicie?
- Obudziłam się z niebieskimi włosami.
- Haha żałuję, że tego nie widziałem. Kto cię tak urządził?
- No właśnie nie wiem, ale w sumie to nie ważne.
Chłopak przeskoczył na drugą stronę balkonu.
- Jest Sarah?
- Tak, ale śpi. A co? - spytałam zaciekawiona.
- Nic... tylko... podoba mi się.
Uśmiechnęłam się, chcąc pokazać, że może na mnie liczyć i że im pomogę. Wróciłam do środka. Moja BFF była już na nogach. Ubrałam się i wyszłyśmy na korytarz.
- Hej dziewczyny. - powiedział Philip, który wyszedł w tym samym czasie.
- To my pogadamy później. - wyszeptała do mnie Sarah i zostawiła mnie z Philem.
- Hej. - odpowiedziałam.
- To prawda z tymi włosami?
- Tak. Nick ci wygadał?
- Tak. Ciekawe jak wyglądałaś.
- Niczym Nicki Minaj. - zaśmiałam się.
- To co? Idziemy?
- No, chyba powinniśmy.
- Pani pozwoli. - powiedział chłopak i nadstawił łokieć, pod który go chwyciłam i niczym para młoda ruszyliśmy na dół. Wszystko było oczywiście dla beki.
Minęliśmy Jessie, która zmierzyła mnie wzrokiem, który niemal mnie przewrócił.
- Nie zwracaj na nią uwagi. - powiedział po cichu Philip.
Po śniadaniu wróciłam z Sarą do pokoju, a następnie ruszyłyśmy na blok sportowy. Zastanawiała mnie jedna rzecz, mianowicie jak osoba, która mnie tak urządziła rano, dostała się do naszego pokoju. 

 Na treningu Jess cały czas miała mnie na oku. Ignorowałam to. Po treningu poszłam do altanki i założyłam słuchawki, kiedy ktoś szarpnął mnie za ramię.
- Miałaś się od niego odczepić. Ostrzegałam. - powiedziała Jessie i uderzyła mnie w twarz.
- Ała! To boli! NIby czemu mam się od niego odczepić? - wydarłam się.
- Bo to mój chłopak i masz mu dać spokój.
- Z tego co mi wiadomo to nie jesteście już razem. - uśmiechnęłam się zadziornie.
- Właśnie, że jesteśmy, a poza tym, to co ci do tego?
Byłam skołowana, ale wierzyłam wersji Philipa.
- Nie możesz mi rozkazywać z kim mam się zadawać, a z kim nie. - odpowiedziałam, a ona przycisnęła mnie do słupka i przygotowała pięść do ataku. Zamknęłam oczy i czekałam, ale nic się nie stało. Powoli je otworzyłam i zobaczyłam Philipa trzymającego jej pięść w powietrzu. Odepchnął ją.
- Nawet nie waż się jej tknąć. - ryknął i przyciągnął mnie do siebie.
- Ale kotku...
- Nie nazywaj mnie tak!
Spojrzałam na niego. Jego oczy płonęły gniewem w stosunku do Jess.
- To nie koniec. - powiedziała dziewczyna i udała się w stronę ośrodka.
Moje nerwy puściły i z oczu polały się łzy. Wtuliłam się do Phila, który objął mnie jeszcze mocniej. To w nim uwielbiałam, nie próbował mnie pocieszać, tylko dawał poczucie bezpieczeństwa i pozwalał mi się wyżalać. Mój szloch ustał, więc powoli się od niego odsunęłam. Na jego bluzie zostały mokre ślady łez. 
- O rany przepraszam! Wysuszę ci to. - gadałam panicznie.
- Daj spokój, to nie twoja wina.
- Dziękuję, że stanąłeś po mojej stronie.
- Pamiętaj, że możesz zawsze na mnie liczyć.
Uśmiechnęłam się szeroko, pocałowałam go w policzek i poszłam do ośrodka.
***********************************************************************************************************
O jeden rozdział więcej :) Dziękuję za nominowanie mnie na Libster Award przez dwie dziewczyny, na których blogi serdecznie zapraszam :D
http://nikogonieszukam.blogspot.com/
http://skoki-narciarskie-to-pasja.blogspot.com/

środa, 15 kwietnia 2015

Rozdział 12

*****


  Usiedliśmy na łóżku i rozmawialiśmy przez długi czas, właściwie to do kolacji. Miło spędzało mi się z nim czas i bardzo chciałam, żeby te chwile trwały wiecznie. Chyba mogłam go już nazwać przyjacielem. Po kolacji poszłam do altanki, z resztą jak zazwyczaj i wyciągnęłam z kieszeni słuchawki. Ku mojemu zdziwieniu wraz z nimi wypadła kartka.

Odczep się od niego, bo cię mamusia nie pozna. Kochaniutka mam cię na oku.

Liścik był anonimowy, ale bardzo mnie wystraszył. Stwierdziłam, że zachowam tą informację tylko dla siebie i z powrotem wsadziłam kartkę do kieszeni. Muzyka była dla mnie ucieczką od wszystkiego co było trudne i bolesne, dlatego tak ją kochałam. Zamknęłam oczy i pozwoliłam nieść się utworowi. Zaczęłam po cichutku śpiewać piosenkę Radioactive, która obecnie leciała, gdy poczułam, że nie śpiewam jej sama. Obok mnie siedziała Sarah i robiła za drugi głos. Często śpiewałyśmy razem i sprawiało nam to dużo frajdy, kiedyś myślałyśmy nawet na jakimś wybiciu się, ale chyba nie byłyśmy jeszcze do końca o tym przekonane. Zaczęła dochodzić 20:30 i zaczęło się ściemniać, w związku z czym udałyśmy się do pokoju. Wieczór był ciepły, więc od razu wyszłam na balkon, żeby... nawet nie wiem po co. Spojrzałam w niebo. Zauważyłam kilka gwiazd, ale jedna świeciła najjaśniej ze wszystkich i nagle przypomniałam sobie słowa Philipa, które po cichutku zaśpiewałam. 
- You're my shining star...
- I searched from near to far.
Opuściłam głowę i spojrzałam na balkon chłopaków, na którym stał nie kto inny jak Phil. Uśmiechnęłam się, a on przeskoczył na moją stronę balkonu i złapał mnie za rękę.
- Choć. - powiedział ciągnąc mnie z powrotem na swoją stronę.
- Po co?
- Chłopaków nie ma, poszli do dziewczyn, a ja chcę ci coś pokazać.
Nic nie odpowiedziałam, tylko ruszyłam za nim. Usiadłam na łóżku należącym chyba do Nicka, a Philip zaczął szukać czegoś pod łóżkiem.
- Mam! - powiedział i wyjął gitarę.
- Umiesz na tym grać? - spytałam.
- Haha i śpiewać też. - wyszczerzył się i zaczął grę.

 You're my shining star,
I searched from near to far
And all day long you were,
right here my baby

Yo the girls from every nation,
your loves not an award, it's a motivation,
we're miles apart,
it breaks my heart
This love's a journey, about to start,
in the night you shine so bright,
darkness falls you give me light
I feel you close but you're so far,
but baby girl you're like a star,
when we speak, there's tears n my eyes
When I'm lonley, I look to the skies,
like three men who were so wise,
but my love I see your eyes

They're miles away, yeah, so far,
twinkle twinkle my little star,
I feel you near but you're so far
Baby girl you're a shining star!

You're my shining star,
I searched from near to far
And all day long you were,
right here my baby

Zrobił tym na mnie wrażenie. Nie sądziłam, że specjalnie dla mnie nauczy się tych wszystkich akordów i słów. Siedziałam, jakbym była z wosku.
- Nie podobało ci się? 
- Wręcz przeciwnie! - nagle ocknęłam się. - To było genialne!
- Heh, miałem nadzieję, że trafiłem w gust. - uśmiechnął się.
Nastała chwila milczenia, gdy nagle spytałam:
- Masz dziewczynę?
- A co jesteś chętna? - zapytał, unosząc brew niczym pedofil.
- Nie o to chodzi. Po prostu niedawno Jessie powiedziała mi, że nie powinnam się do ciebie zbliżać i znalazłam w mojej kieszeni liścik z groźbą.
Odłożył gitarę, usiadł obok i mnie objął po czym spojrzał w niebo.
- Nie widzę, żeby coś się stało.
Zaśmiałam się, a on zdjął rękę i wbił wzrok w ziemię tworząc minę poważnego.
- Widzisz Kait... Jessie to moja była. - powiedział i spojrzał mi w oczy.
- No i? Co w związku z tym?
- Zerwałem z nią, ponieważ była zbyt zazdrosna o inne dziewczyny, a to doprowadzało do kłótni.
- Aż w końcu cię to zmęczyło. - dokończyłam.
- No właśnie, widzisz jaka jesteś bystra? - uśmiechnął się. - Nie masz powodu do obaw. Niech tylko spróbuje cię skrzywdzić.
 Spojrzałam na zegarek. Było późno i chciałam już iść spać. Podniosłam się i podeszłam do drzwi balkonowych, a Phil za mną.
- No cóż, ja już spadam. Bardzo dziękuję za piosenkę, była niesamowita.
- A co za to dostanę? - powiedział rozkładając ramiona i robiąc minkę biednego szczeniaczka.
Przytuliłam go mocno i wyszłam jeszcze raz dziękując.  Sarah brała prysznic, więc ja wzięłam się za podcinanie grzywki. Po skończonej pracy sprzątnęłam wszystkie włosy i minęłam się z moją BFF w drzwiach od łazienki. Byłam tak padnięta, że ledwo co wskoczyłam do łóżka już zasnęłam.
*********************************************************************************************************************
Oto kolejna część opowiadania :) Mam taką prośbę, żebyście udzielali się w komentarzach i w ocenie mojego bloga. Z góry dziękuję :D

wtorek, 14 kwietnia 2015

Rozdział 11

*****


 Czułam się dziwnie. Byłam zarówno szczęśliwa, jak i smutna. Nie miałam pojęcia, czemu to akurat po jego stronie stanęłam, ale czułam, że to ma sens i tak powinno być. Nic jednak nie zmienia faktu, że byłam jeszcze trochę na niego zła, z drugiej strony żaden chłopak nie stanął nigdy w mojej obronie. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. 

 Następnego dnia byłam już z trenerem w samochodzie i kierowaliśmy się w kierunku ośrodka. Przestrzegł mnie jednak, żebym ćwiczyła mniej intensywnie i robiła sobie częstsze przerwy. Założyłam słuchawki i puściłam piosenkę Forgiven. Widoki za oknem nie były specjalnie ciekawe, a mimo to jakoś przykuwały moją uwagę. Dotarliśmy na miejsce. Wysiadłam z samochodu, podziękowałam trenerowi i jak gdyby nigdy nic ruszyłam do pokoju, lecz nikogo w nim nie było. Spojrzałam na rozpiskę. Wszystko wskazywało na to, że mieli teraz zajęcia, a do końca została jeszcze godzina. Ponieważ nie miałam co robić ruszyłam na blok sportowy. Słuchanie nudnych piosenek zaczęło mnie irytować, toteż odpaliłam Bars'a and Melody'ego. Weszłam na salę, ale raczej nikt poza Sarą się mną nie zainteresował. Dałam jej znak, że pogadamy po treningu. Chłopcy mieli zajęcia w drugiej sali. Miałam pewność, że nie będę musiała widzieć pytających spojrzeń płci przeciwnej.

- Wszystko z tobą w porządku? Strasznie się wystraszyłam, ale całe szczęście, że tego chłopaka nie ma już w ośrodku. - powiedziała Sarah.
- Tak. - szepnęłam.
-Z tego co mi wiadomo, to wraz z trenerem pojechał też Philip.
Popatrzyłam na nią, jakbym o niczym nie wiedziała.
- Katie znam ten wzrok, ja wiem, że on tam był. - upierała się.
- No był.
- I co?
- I wszystko jest ok.
Wzięłam od mojej przyjaciółki butelkę i napiłam się.
- Jesteście razem?
W jednej chwili zawartość mojej buzi znalazła się na podłodze.
- Że co?! Nie, nie, nie, nie. Nic z tych rzeczy. Po prostu się przyjaźnimy.
Na tym rozmowa się skończyła. Sarah miała to do siebie, że w czasie wolnym uwielbiała znikać i tak też stało się tym razem. Zostałam sama w pokoju. Jakoś nie zmienił się zbytnio od mojej nieobecności, ale jedna rzecz przykuła mój wzrok. Na łóżku należącym do mnie znajdowała się sukienka, w którą ubrana byłam na dyskotekę, a także liścik, który otworzyłam.

Załóż ją proszę. Nie pytaj czemu, po prostu to zrób.

Karteczka nie była podpisana, ale nie widziałam przeszkód, żeby wykonać zadanie. Poszłam do łazienki i założyłam ciuch. Wychodząc popatrzyłam w lusterko i upięłam włosy podobnie jak zrobiła to Sarah w dniu imprezy. W wazoniku, w którym stała róża od Phila było już mało wody, więc pomyślałam, że doleję. Wyjęłam różyczkę i chwyciłam wazon, gdy ktoś zapukał do drzwi.
- Przecież się tak nie pokarzę. - pomyślałam w panice, ale zanim zdążyłam cokolwiek zrobić otworzyły się same.
- Nie przeszkadzam? - powiedział Philip.
- Nie pytaj dlaczego tak wyglądam. - odparłam zakłopotana.
- Ode mnie ten liścik. - uśmiechnął się wskazując kartkę leżącą na łóżku.
Był dziś wyjątkowo szybki, bo nie dawał mi dojść do słowa. Wyjął z kieszeni telefon, drugą ręką zatykając mi usta. Puścił jedną ze znanych mi piosenek, po czym odłożył telefon na szafkę. Podszedł do mnie bliżej.
- Co robisz? - spytałam lekko się odsuwając.
- Naprawiam imprezę, którą ci spieprzyłem.
Objął mnie w pasie i zaczął lekko się bujać. Położyłam ręce na jego ramionach, wciąż jeszcze nie do końca przekonana. Bardzo nie miałam ochoty napotykać jego wzroku. Poczułam jak szczypią mnie oczy, co znaczyło tylko jedno - właśnie zmieniły kolor. Nie wytrzymałam i spojrzałam na niego. Zdziwiłam się. Nie oglądał dokładnie moich oczu, tylko patrzył w nie, jakby było to dla niego codziennością. Po raz pierwszy ktoś nie zwracał uwagi na moje odmienności tylko byłam akceptowana w całości. 
- Może zakochanie nie jest takie złe? - pomyślałam.
Muzyka się skończyła, a my dalej staliśmy patrząc się na siebie. Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Mocno go przytuliłam, a on jedynie wyszeptał tekst jednej z moich ulubionych piosenek:
"You' re my shining star, I searched from near to far".
***********************************************************************************************************
Ostatnie chwile mojego życia nie były łatwe. Cały świat runął mi się na głowę, ale jestem z siebie dumna, że udało mi się przetrwać i w dodatku napisać rozdział. Jakiś cud :p 
Nigdy się nie poddam...