wtorek, 14 kwietnia 2015

Rozdział 11

*****


 Czułam się dziwnie. Byłam zarówno szczęśliwa, jak i smutna. Nie miałam pojęcia, czemu to akurat po jego stronie stanęłam, ale czułam, że to ma sens i tak powinno być. Nic jednak nie zmienia faktu, że byłam jeszcze trochę na niego zła, z drugiej strony żaden chłopak nie stanął nigdy w mojej obronie. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. 

 Następnego dnia byłam już z trenerem w samochodzie i kierowaliśmy się w kierunku ośrodka. Przestrzegł mnie jednak, żebym ćwiczyła mniej intensywnie i robiła sobie częstsze przerwy. Założyłam słuchawki i puściłam piosenkę Forgiven. Widoki za oknem nie były specjalnie ciekawe, a mimo to jakoś przykuwały moją uwagę. Dotarliśmy na miejsce. Wysiadłam z samochodu, podziękowałam trenerowi i jak gdyby nigdy nic ruszyłam do pokoju, lecz nikogo w nim nie było. Spojrzałam na rozpiskę. Wszystko wskazywało na to, że mieli teraz zajęcia, a do końca została jeszcze godzina. Ponieważ nie miałam co robić ruszyłam na blok sportowy. Słuchanie nudnych piosenek zaczęło mnie irytować, toteż odpaliłam Bars'a and Melody'ego. Weszłam na salę, ale raczej nikt poza Sarą się mną nie zainteresował. Dałam jej znak, że pogadamy po treningu. Chłopcy mieli zajęcia w drugiej sali. Miałam pewność, że nie będę musiała widzieć pytających spojrzeń płci przeciwnej.

- Wszystko z tobą w porządku? Strasznie się wystraszyłam, ale całe szczęście, że tego chłopaka nie ma już w ośrodku. - powiedziała Sarah.
- Tak. - szepnęłam.
-Z tego co mi wiadomo, to wraz z trenerem pojechał też Philip.
Popatrzyłam na nią, jakbym o niczym nie wiedziała.
- Katie znam ten wzrok, ja wiem, że on tam był. - upierała się.
- No był.
- I co?
- I wszystko jest ok.
Wzięłam od mojej przyjaciółki butelkę i napiłam się.
- Jesteście razem?
W jednej chwili zawartość mojej buzi znalazła się na podłodze.
- Że co?! Nie, nie, nie, nie. Nic z tych rzeczy. Po prostu się przyjaźnimy.
Na tym rozmowa się skończyła. Sarah miała to do siebie, że w czasie wolnym uwielbiała znikać i tak też stało się tym razem. Zostałam sama w pokoju. Jakoś nie zmienił się zbytnio od mojej nieobecności, ale jedna rzecz przykuła mój wzrok. Na łóżku należącym do mnie znajdowała się sukienka, w którą ubrana byłam na dyskotekę, a także liścik, który otworzyłam.

Załóż ją proszę. Nie pytaj czemu, po prostu to zrób.

Karteczka nie była podpisana, ale nie widziałam przeszkód, żeby wykonać zadanie. Poszłam do łazienki i założyłam ciuch. Wychodząc popatrzyłam w lusterko i upięłam włosy podobnie jak zrobiła to Sarah w dniu imprezy. W wazoniku, w którym stała róża od Phila było już mało wody, więc pomyślałam, że doleję. Wyjęłam różyczkę i chwyciłam wazon, gdy ktoś zapukał do drzwi.
- Przecież się tak nie pokarzę. - pomyślałam w panice, ale zanim zdążyłam cokolwiek zrobić otworzyły się same.
- Nie przeszkadzam? - powiedział Philip.
- Nie pytaj dlaczego tak wyglądam. - odparłam zakłopotana.
- Ode mnie ten liścik. - uśmiechnął się wskazując kartkę leżącą na łóżku.
Był dziś wyjątkowo szybki, bo nie dawał mi dojść do słowa. Wyjął z kieszeni telefon, drugą ręką zatykając mi usta. Puścił jedną ze znanych mi piosenek, po czym odłożył telefon na szafkę. Podszedł do mnie bliżej.
- Co robisz? - spytałam lekko się odsuwając.
- Naprawiam imprezę, którą ci spieprzyłem.
Objął mnie w pasie i zaczął lekko się bujać. Położyłam ręce na jego ramionach, wciąż jeszcze nie do końca przekonana. Bardzo nie miałam ochoty napotykać jego wzroku. Poczułam jak szczypią mnie oczy, co znaczyło tylko jedno - właśnie zmieniły kolor. Nie wytrzymałam i spojrzałam na niego. Zdziwiłam się. Nie oglądał dokładnie moich oczu, tylko patrzył w nie, jakby było to dla niego codziennością. Po raz pierwszy ktoś nie zwracał uwagi na moje odmienności tylko byłam akceptowana w całości. 
- Może zakochanie nie jest takie złe? - pomyślałam.
Muzyka się skończyła, a my dalej staliśmy patrząc się na siebie. Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Mocno go przytuliłam, a on jedynie wyszeptał tekst jednej z moich ulubionych piosenek:
"You' re my shining star, I searched from near to far".
***********************************************************************************************************
Ostatnie chwile mojego życia nie były łatwe. Cały świat runął mi się na głowę, ale jestem z siebie dumna, że udało mi się przetrwać i w dodatku napisać rozdział. Jakiś cud :p 
Nigdy się nie poddam...  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz