piątek, 5 czerwca 2015

KONIEC

KOCHANI!!!
Kończę z tym blogiem, ale zapraszam na drugiego, do którego macie tu link:
http://mojswiat1333.blogspot.com/

niedziela, 3 maja 2015

Rozdział 15

*****


 Następnego dnia rano, zadzwoniłam do redakcji, która chciała robić mi zdjęcia. Ustaliliśmy cały plan i wraz z trenerem po południu udaliśmy się do studia przedyskutować resztę drobnostek.
- Ta dziewczyna jest bardzo fotogeniczna i na pewno świetnie będzie się prezentować. - powiedział jeden z facetów.
Ciągle nie mogłam uwierzyć, że zostałam wybrana. Zdjęcia miały być opublikowane w gazecie dla młodzieży i gazecie sportowej. Reszta dnia zleciała na robieniu mi próbnych zdjęć i takich, które znajdą się w magazynach. Gdy wróciliśmy do ośrodka było już dosyć późno, ale Sarah o wszystkim pomyślała i zrobiła mi kanapki, które zaniosła do pokoju.
- Dziękuję kochana. - powiedziałam i zaczęłam zajadać się chlebem z serem.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi balkonowych. Moja przyjaciółka wstała i wpuściła chłopaków do środka.
- Jest i nasza gwiazda! - radośnie pokrzykiwali Philip, Mike i Nick, gdy ja patrzyłam na nich jak na kosmitów trzymając w ręce kanapkę.
- Chłopaki ona jest zmęczona. - usprawiedliwiła mnie Sarah. - Porozmawiacie z nią później, a teraz dajcie jej odetchnąć.
- Dobra, jak wolisz. - prychnął Nick i wyszedł pierwszy.
Philip pocałował mnie w policzek i razem z Mike'm wyszli za nim.
- Co to było?! - pisnęła Sarah.
- Co masz na myśli?
- On pocałował cię w policzek.
- No i co z tego? Czy to zakazane? - roześmiałam się.
- Coś się szykuje, ja to czuję i nawet nie wmawiaj mi, że między wami niczego nie ma.
- Nawet jeśli, to i tak ci nie powiem. - powiedziałam chcąc wzbudzić jej ciekawość i wystawiłam język.
- O ty nygasie! - ona również go wystawiła.
- Bo co? Bo czarny?
Obydwie parsknęłyśmy śmiechem.
 W nocy nie mogłam spać. Pomimo, że byłam wykończona miałam problem ze zmrużeniem oka. Sięgnęłam po telefon i wysłałam wiadomość do Philipa.
*Śpisz?*
*Nie, a ty czemu?*
*Nie mogę spać, sama nie wiem dlaczego*
*Mam przyjść tam do ciebie*
*Żartujesz...*
*Nie, czemu?*
Ktoś zapukał do szyby. Otworzyłam drzwi.
- Wariat z ciebie. - powiedziałam tak, żeby nie obudzić Sary.
Wyciągnął mnie na balkon i zamknął drzwi. Oparłam się o barierkę, a on stał przede mną z rękoma zaczepionymi po obydwu jej stronach.
- Katie?
- Słucham?
- Ja wiem, że znamy się krótko, ale też nie mogę cię dłużej okłamywać.
Poczułam, jak moje serce przyspieszyło tempa. Jego chyba też, bo był zdenerwowany i miał nieregularny oddech. Nachylił się i przyłożył swoje usta do moich. Pocałunek był delikatny i niewinny. Oszołomiona spojrzałam na niego. Widać było wyraźnie, że jest skołowany i nie wie, czy mnie stracił, czy zyskał, więc chciałam mu dać to jasno do zrozumienia i odwzajemniłam pocałunek.
- Ciekawe ile ja jeszcze razy nazwę cię "wariat".
- Ile tylko będziesz chciała. - odpowiedział i mocno mnie do siebie przytulił.
- No ładne rzeczy mi się tu wyprawiają. - powiedziała zaspana Sarah, gdy zobaczyła nas na balkonie. - Katie wracaj, bo jutro nie wstaniesz.
- Dobrze mamusiu. - powiedziałam z uśmiechem i wróciłam do pokoju.
- Masz mi wszystko opowiedzieć. - z ekscytacją czekała na historię.
- A wystarczą ci tylko dwa słowa?
- Oj nawet tyle mi wystarczy.
- A więc 'jesteśmy razem'.
Przymierzyła się do piśnięcia, ale szybko zatkałam jej usta żeby nikogo nie obudziła i udałyśmy się do łóżek. Mogłam spać spokojnie.
*************************************************************************************************************
Długo nie było rozdziałów. Wiem, wiem, wiem, ale postaram się to nadrobić. Łapcie kolejny dział historii. Chciałabym opowieść zakończyć na 20 rozdziale, jednak jeśli pod postami będzie duża aktywność to przedłużę opowiadanie :)

wtorek, 21 kwietnia 2015

Rozdział 14

*****


  Na obiedzie nawet ani Jessie, ani Grace nie zwracały na mnie uwagi - i dobrze. Patrzyłam na Philipa, który co jakiś czas spoglądał w moją stronę. Sarah dała mi kuksańca w bok.
- Mraśnie mi to wygląda.
- A ty znowu swoje? - zrezygnowana popatrzyłam na przyjaciółkę.
- No daj spokój, widać jak dobrze się dogadujecie.
- Kochana, przyjaźń damsko-męska istnieje.
- Tylko do czasu. - puściła mi oczko i wróciłyśmy do jedzenia.
Po obiedzie nie miałam ochoty na słuchanie muzyki, więc udałam się z Sarą na górę. Jak jednak mogłam się spodziewać, znów gdzieś polazła. Wzięłam ołówek, szkicownik i wyszłam na balkon rysować. Nie miałam tylko pomysłu, co. Przyłożyłam narzędzie do kartki i postawiłam pierwszą kreskę. 
- Już wiem. - pomyślałam.
Na papierze zaczął tworzyć się kształt postaci, a po chwili drugi. Wycieniowałam wszystko i poprawiłam kontury. Rysunek przedstawiał dwoje ludzi - dziewczynę i chłopaka. Mieli splecione dłonie i patrzyli sobie w oczy stojąc na brzegu morza.
- Całkiem nieźle. - stwierdziłam.
Zrobiłam zdjęcie i wrzuciłam na moją stronkę na FB.
- Co tam malujesz?
Na drugim balkonie stał Philip. Spanikowana zamknęłam szkicownik.
- Właściwie to z nudów tak sobie bazgrzę. - powiedziałam.
Przeskoczył na moją stronę.
- Daj spokój, pokarz. - upierał się.
- Nie, to na serio same bazgroły. - coraz bardziej się denerwowałam.
Nagle blok rysunkowy znalazł się w rękach Phila.
- Ej co robisz?! Oddaj to! 
Próbowałam odebrać go na wszystkie sposoby, jednak bezskutecznie. Zajrzał do środka, a ja przestałam się miotać.
- Ładne, i niby czemu nie chciałaś mi pokazać? - spytał.
- Nie wiem... tak jakoś wyszło. - odparłam zmieszana.
- Za chwilę zaczynają się zajęcia. - powiedział spoglądając na zegarek.
- Faktycznie. - odpowiedziałam i wstałam z miejsca.
- Oddasz mi już rysownik?
- Nie. - powiedział z szerokim uśmiechem.
- Głupek. - pomyślałam uśmiechając się do siebie i wróciłam do środka.
Przebrałam się w strój i poszłam z Sarą na trening.
- Kaithlyn. Kaithlyn!
Odwróciłam się za siebie i zobaczyłam Sylvię.
- Coś się stało? - zapytałam, gdy udało jej się dobiec.
- Ktoś wstawił twoje zdjęcie na facebooka.
- Jakie zdjęcie?
- Jak grasz na treningu.
- I co w związku z tym? - ciągle nie rozumiałam.
- Odezwała się jakaś szycha z magazynu o młodych talentach i chce żebyś w niej była.
Otworzyłam buzię ze zdziwienia i stałam nieruchomo.
- Nie możliwe. - powiedziałam
Sylvia wyszukała zdjęcie w telefonie i pokazała mi komentarz pod nim.
- Omg...
- Katie, ale masz farta! - krzyknęła Sarah.
- Ja nawet nie wiem czy chcę. - odparłam.
- Żartujesz? Taka okazja się nie powtórzy. - powiedziała Sylvia.
- Zastanowię się nad tym, ale na razie chodźmy na trening.
***************************************************************************************************************
Nie zabijajcie mnie za te krótkie rozdziały, ale dłuższych nie jestem w stanie pisać :c Dziękuję, że tyle Was czyta tego bloga i dajecie mi pozytywne oceny. Jestem mega szczęśliwa z tego powodu :DD
 

OGŁOSZENIA

TU MOŻESZ MNIE ZNALEŹĆ:

 Ask:  http://ask.fm/SylwiaModrzejewska
 Facebook:  https://www.facebook.com/pages/Sylwia-Sasha/877120998986547?ref=hl
 Instagram:  https://instagram.com/sylwia_sasha/

 

niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 13

*****


 Obudziło mnie szarpanie mojej koszuli.
- Kaithlyn wstawaj!
Nade mną stała Sarah z bladą twarzą i przerażonymi oczami.
- Co jest? Daj mi spać... - powiedziałam i zawinęłam się kołdrą.
- Kait, ale ty masz niebieskie włosy!
- So what?!
Skoczyłam na równe nogi i podbiegłam do lusterka o mało, co się nie przewracając.
- O kurde! Jak to się stało?!
Spanikowana trzymałam włosy w rękach.
- Nie mam zielonego pojęcia, chodźmy z tym do trenera.
Było jeszcze grubo przed śniadaniem. W piżamach udałyśmy się pod pokój trenera i zapukałyśmy do drzwi.
- Dziewczyny nie wiecie, która jest... Hohoho Kaithlyn, zaszalałaś.
- To nie ona poszę pana. 
- W takim razie kto?
- Właśnie nie wiemy, taką ją rano zastałam.
- Wejdźcie - powiedział trener i zaprosił nas do środka.
- Nachyl się nad prysznicem Kait.
Zrobiłam co kazał i po chwili na moje włosy spadł strumień wody, która zaczęła przybierać niebieski kolor. Kilka minut później farby nie było.
- Tak jak sądziłem, ktoś zrobił ci głupi kawał szamponetką. Gwarantuję, że dowiem się kto za tym stoi, a tymczasem wracajcie do siebie, a ty Kait wysusz włosy.
Udałyśmy się korytarzem do naszego pokoju.
- To na pewno Jessie i Grace. - powiedziała Sarah.
- Nawet jeśli to nie mamy dowodów. - odparłam. - Poza tym już po sprawie, farby nie ma.
- A jeśli byłaby niezmywalna? Co byś zrobiła?
- Ale tak się nie stało. Koniec tematu.
Nie chciałam wszczynać bójki między mną a Jessie i Grace, bo wiedziałam, że stoję na przegranej pozycji. Weszłam do łazienki i chwyciłam za suszarkę, a moja przyjaciółka wróciła do łóżka. Gdy włosy były już suche wyszłam na balkon, żeby na wszelki wypadek jeszcze trochę przeschły. Usiadłam na krzesełku i spuściłam głowę w dół.
- Czemu jesteś taka smutna? - to był głos Nicka.
- Ktoś zrobił mi nieprzyjemny dowcip.
- Mianowicie?
- Obudziłam się z niebieskimi włosami.
- Haha żałuję, że tego nie widziałem. Kto cię tak urządził?
- No właśnie nie wiem, ale w sumie to nie ważne.
Chłopak przeskoczył na drugą stronę balkonu.
- Jest Sarah?
- Tak, ale śpi. A co? - spytałam zaciekawiona.
- Nic... tylko... podoba mi się.
Uśmiechnęłam się, chcąc pokazać, że może na mnie liczyć i że im pomogę. Wróciłam do środka. Moja BFF była już na nogach. Ubrałam się i wyszłyśmy na korytarz.
- Hej dziewczyny. - powiedział Philip, który wyszedł w tym samym czasie.
- To my pogadamy później. - wyszeptała do mnie Sarah i zostawiła mnie z Philem.
- Hej. - odpowiedziałam.
- To prawda z tymi włosami?
- Tak. Nick ci wygadał?
- Tak. Ciekawe jak wyglądałaś.
- Niczym Nicki Minaj. - zaśmiałam się.
- To co? Idziemy?
- No, chyba powinniśmy.
- Pani pozwoli. - powiedział chłopak i nadstawił łokieć, pod który go chwyciłam i niczym para młoda ruszyliśmy na dół. Wszystko było oczywiście dla beki.
Minęliśmy Jessie, która zmierzyła mnie wzrokiem, który niemal mnie przewrócił.
- Nie zwracaj na nią uwagi. - powiedział po cichu Philip.
Po śniadaniu wróciłam z Sarą do pokoju, a następnie ruszyłyśmy na blok sportowy. Zastanawiała mnie jedna rzecz, mianowicie jak osoba, która mnie tak urządziła rano, dostała się do naszego pokoju. 

 Na treningu Jess cały czas miała mnie na oku. Ignorowałam to. Po treningu poszłam do altanki i założyłam słuchawki, kiedy ktoś szarpnął mnie za ramię.
- Miałaś się od niego odczepić. Ostrzegałam. - powiedziała Jessie i uderzyła mnie w twarz.
- Ała! To boli! NIby czemu mam się od niego odczepić? - wydarłam się.
- Bo to mój chłopak i masz mu dać spokój.
- Z tego co mi wiadomo to nie jesteście już razem. - uśmiechnęłam się zadziornie.
- Właśnie, że jesteśmy, a poza tym, to co ci do tego?
Byłam skołowana, ale wierzyłam wersji Philipa.
- Nie możesz mi rozkazywać z kim mam się zadawać, a z kim nie. - odpowiedziałam, a ona przycisnęła mnie do słupka i przygotowała pięść do ataku. Zamknęłam oczy i czekałam, ale nic się nie stało. Powoli je otworzyłam i zobaczyłam Philipa trzymającego jej pięść w powietrzu. Odepchnął ją.
- Nawet nie waż się jej tknąć. - ryknął i przyciągnął mnie do siebie.
- Ale kotku...
- Nie nazywaj mnie tak!
Spojrzałam na niego. Jego oczy płonęły gniewem w stosunku do Jess.
- To nie koniec. - powiedziała dziewczyna i udała się w stronę ośrodka.
Moje nerwy puściły i z oczu polały się łzy. Wtuliłam się do Phila, który objął mnie jeszcze mocniej. To w nim uwielbiałam, nie próbował mnie pocieszać, tylko dawał poczucie bezpieczeństwa i pozwalał mi się wyżalać. Mój szloch ustał, więc powoli się od niego odsunęłam. Na jego bluzie zostały mokre ślady łez. 
- O rany przepraszam! Wysuszę ci to. - gadałam panicznie.
- Daj spokój, to nie twoja wina.
- Dziękuję, że stanąłeś po mojej stronie.
- Pamiętaj, że możesz zawsze na mnie liczyć.
Uśmiechnęłam się szeroko, pocałowałam go w policzek i poszłam do ośrodka.
***********************************************************************************************************
O jeden rozdział więcej :) Dziękuję za nominowanie mnie na Libster Award przez dwie dziewczyny, na których blogi serdecznie zapraszam :D
http://nikogonieszukam.blogspot.com/
http://skoki-narciarskie-to-pasja.blogspot.com/

środa, 15 kwietnia 2015

Rozdział 12

*****


  Usiedliśmy na łóżku i rozmawialiśmy przez długi czas, właściwie to do kolacji. Miło spędzało mi się z nim czas i bardzo chciałam, żeby te chwile trwały wiecznie. Chyba mogłam go już nazwać przyjacielem. Po kolacji poszłam do altanki, z resztą jak zazwyczaj i wyciągnęłam z kieszeni słuchawki. Ku mojemu zdziwieniu wraz z nimi wypadła kartka.

Odczep się od niego, bo cię mamusia nie pozna. Kochaniutka mam cię na oku.

Liścik był anonimowy, ale bardzo mnie wystraszył. Stwierdziłam, że zachowam tą informację tylko dla siebie i z powrotem wsadziłam kartkę do kieszeni. Muzyka była dla mnie ucieczką od wszystkiego co było trudne i bolesne, dlatego tak ją kochałam. Zamknęłam oczy i pozwoliłam nieść się utworowi. Zaczęłam po cichutku śpiewać piosenkę Radioactive, która obecnie leciała, gdy poczułam, że nie śpiewam jej sama. Obok mnie siedziała Sarah i robiła za drugi głos. Często śpiewałyśmy razem i sprawiało nam to dużo frajdy, kiedyś myślałyśmy nawet na jakimś wybiciu się, ale chyba nie byłyśmy jeszcze do końca o tym przekonane. Zaczęła dochodzić 20:30 i zaczęło się ściemniać, w związku z czym udałyśmy się do pokoju. Wieczór był ciepły, więc od razu wyszłam na balkon, żeby... nawet nie wiem po co. Spojrzałam w niebo. Zauważyłam kilka gwiazd, ale jedna świeciła najjaśniej ze wszystkich i nagle przypomniałam sobie słowa Philipa, które po cichutku zaśpiewałam. 
- You're my shining star...
- I searched from near to far.
Opuściłam głowę i spojrzałam na balkon chłopaków, na którym stał nie kto inny jak Phil. Uśmiechnęłam się, a on przeskoczył na moją stronę balkonu i złapał mnie za rękę.
- Choć. - powiedział ciągnąc mnie z powrotem na swoją stronę.
- Po co?
- Chłopaków nie ma, poszli do dziewczyn, a ja chcę ci coś pokazać.
Nic nie odpowiedziałam, tylko ruszyłam za nim. Usiadłam na łóżku należącym chyba do Nicka, a Philip zaczął szukać czegoś pod łóżkiem.
- Mam! - powiedział i wyjął gitarę.
- Umiesz na tym grać? - spytałam.
- Haha i śpiewać też. - wyszczerzył się i zaczął grę.

 You're my shining star,
I searched from near to far
And all day long you were,
right here my baby

Yo the girls from every nation,
your loves not an award, it's a motivation,
we're miles apart,
it breaks my heart
This love's a journey, about to start,
in the night you shine so bright,
darkness falls you give me light
I feel you close but you're so far,
but baby girl you're like a star,
when we speak, there's tears n my eyes
When I'm lonley, I look to the skies,
like three men who were so wise,
but my love I see your eyes

They're miles away, yeah, so far,
twinkle twinkle my little star,
I feel you near but you're so far
Baby girl you're a shining star!

You're my shining star,
I searched from near to far
And all day long you were,
right here my baby

Zrobił tym na mnie wrażenie. Nie sądziłam, że specjalnie dla mnie nauczy się tych wszystkich akordów i słów. Siedziałam, jakbym była z wosku.
- Nie podobało ci się? 
- Wręcz przeciwnie! - nagle ocknęłam się. - To było genialne!
- Heh, miałem nadzieję, że trafiłem w gust. - uśmiechnął się.
Nastała chwila milczenia, gdy nagle spytałam:
- Masz dziewczynę?
- A co jesteś chętna? - zapytał, unosząc brew niczym pedofil.
- Nie o to chodzi. Po prostu niedawno Jessie powiedziała mi, że nie powinnam się do ciebie zbliżać i znalazłam w mojej kieszeni liścik z groźbą.
Odłożył gitarę, usiadł obok i mnie objął po czym spojrzał w niebo.
- Nie widzę, żeby coś się stało.
Zaśmiałam się, a on zdjął rękę i wbił wzrok w ziemię tworząc minę poważnego.
- Widzisz Kait... Jessie to moja była. - powiedział i spojrzał mi w oczy.
- No i? Co w związku z tym?
- Zerwałem z nią, ponieważ była zbyt zazdrosna o inne dziewczyny, a to doprowadzało do kłótni.
- Aż w końcu cię to zmęczyło. - dokończyłam.
- No właśnie, widzisz jaka jesteś bystra? - uśmiechnął się. - Nie masz powodu do obaw. Niech tylko spróbuje cię skrzywdzić.
 Spojrzałam na zegarek. Było późno i chciałam już iść spać. Podniosłam się i podeszłam do drzwi balkonowych, a Phil za mną.
- No cóż, ja już spadam. Bardzo dziękuję za piosenkę, była niesamowita.
- A co za to dostanę? - powiedział rozkładając ramiona i robiąc minkę biednego szczeniaczka.
Przytuliłam go mocno i wyszłam jeszcze raz dziękując.  Sarah brała prysznic, więc ja wzięłam się za podcinanie grzywki. Po skończonej pracy sprzątnęłam wszystkie włosy i minęłam się z moją BFF w drzwiach od łazienki. Byłam tak padnięta, że ledwo co wskoczyłam do łóżka już zasnęłam.
*********************************************************************************************************************
Oto kolejna część opowiadania :) Mam taką prośbę, żebyście udzielali się w komentarzach i w ocenie mojego bloga. Z góry dziękuję :D

wtorek, 14 kwietnia 2015

Rozdział 11

*****


 Czułam się dziwnie. Byłam zarówno szczęśliwa, jak i smutna. Nie miałam pojęcia, czemu to akurat po jego stronie stanęłam, ale czułam, że to ma sens i tak powinno być. Nic jednak nie zmienia faktu, że byłam jeszcze trochę na niego zła, z drugiej strony żaden chłopak nie stanął nigdy w mojej obronie. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. 

 Następnego dnia byłam już z trenerem w samochodzie i kierowaliśmy się w kierunku ośrodka. Przestrzegł mnie jednak, żebym ćwiczyła mniej intensywnie i robiła sobie częstsze przerwy. Założyłam słuchawki i puściłam piosenkę Forgiven. Widoki za oknem nie były specjalnie ciekawe, a mimo to jakoś przykuwały moją uwagę. Dotarliśmy na miejsce. Wysiadłam z samochodu, podziękowałam trenerowi i jak gdyby nigdy nic ruszyłam do pokoju, lecz nikogo w nim nie było. Spojrzałam na rozpiskę. Wszystko wskazywało na to, że mieli teraz zajęcia, a do końca została jeszcze godzina. Ponieważ nie miałam co robić ruszyłam na blok sportowy. Słuchanie nudnych piosenek zaczęło mnie irytować, toteż odpaliłam Bars'a and Melody'ego. Weszłam na salę, ale raczej nikt poza Sarą się mną nie zainteresował. Dałam jej znak, że pogadamy po treningu. Chłopcy mieli zajęcia w drugiej sali. Miałam pewność, że nie będę musiała widzieć pytających spojrzeń płci przeciwnej.

- Wszystko z tobą w porządku? Strasznie się wystraszyłam, ale całe szczęście, że tego chłopaka nie ma już w ośrodku. - powiedziała Sarah.
- Tak. - szepnęłam.
-Z tego co mi wiadomo, to wraz z trenerem pojechał też Philip.
Popatrzyłam na nią, jakbym o niczym nie wiedziała.
- Katie znam ten wzrok, ja wiem, że on tam był. - upierała się.
- No był.
- I co?
- I wszystko jest ok.
Wzięłam od mojej przyjaciółki butelkę i napiłam się.
- Jesteście razem?
W jednej chwili zawartość mojej buzi znalazła się na podłodze.
- Że co?! Nie, nie, nie, nie. Nic z tych rzeczy. Po prostu się przyjaźnimy.
Na tym rozmowa się skończyła. Sarah miała to do siebie, że w czasie wolnym uwielbiała znikać i tak też stało się tym razem. Zostałam sama w pokoju. Jakoś nie zmienił się zbytnio od mojej nieobecności, ale jedna rzecz przykuła mój wzrok. Na łóżku należącym do mnie znajdowała się sukienka, w którą ubrana byłam na dyskotekę, a także liścik, który otworzyłam.

Załóż ją proszę. Nie pytaj czemu, po prostu to zrób.

Karteczka nie była podpisana, ale nie widziałam przeszkód, żeby wykonać zadanie. Poszłam do łazienki i założyłam ciuch. Wychodząc popatrzyłam w lusterko i upięłam włosy podobnie jak zrobiła to Sarah w dniu imprezy. W wazoniku, w którym stała róża od Phila było już mało wody, więc pomyślałam, że doleję. Wyjęłam różyczkę i chwyciłam wazon, gdy ktoś zapukał do drzwi.
- Przecież się tak nie pokarzę. - pomyślałam w panice, ale zanim zdążyłam cokolwiek zrobić otworzyły się same.
- Nie przeszkadzam? - powiedział Philip.
- Nie pytaj dlaczego tak wyglądam. - odparłam zakłopotana.
- Ode mnie ten liścik. - uśmiechnął się wskazując kartkę leżącą na łóżku.
Był dziś wyjątkowo szybki, bo nie dawał mi dojść do słowa. Wyjął z kieszeni telefon, drugą ręką zatykając mi usta. Puścił jedną ze znanych mi piosenek, po czym odłożył telefon na szafkę. Podszedł do mnie bliżej.
- Co robisz? - spytałam lekko się odsuwając.
- Naprawiam imprezę, którą ci spieprzyłem.
Objął mnie w pasie i zaczął lekko się bujać. Położyłam ręce na jego ramionach, wciąż jeszcze nie do końca przekonana. Bardzo nie miałam ochoty napotykać jego wzroku. Poczułam jak szczypią mnie oczy, co znaczyło tylko jedno - właśnie zmieniły kolor. Nie wytrzymałam i spojrzałam na niego. Zdziwiłam się. Nie oglądał dokładnie moich oczu, tylko patrzył w nie, jakby było to dla niego codziennością. Po raz pierwszy ktoś nie zwracał uwagi na moje odmienności tylko byłam akceptowana w całości. 
- Może zakochanie nie jest takie złe? - pomyślałam.
Muzyka się skończyła, a my dalej staliśmy patrząc się na siebie. Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Mocno go przytuliłam, a on jedynie wyszeptał tekst jednej z moich ulubionych piosenek:
"You' re my shining star, I searched from near to far".
***********************************************************************************************************
Ostatnie chwile mojego życia nie były łatwe. Cały świat runął mi się na głowę, ale jestem z siebie dumna, że udało mi się przetrwać i w dodatku napisać rozdział. Jakiś cud :p 
Nigdy się nie poddam...  

piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział 10

*****


 W pomieszczeniu było jasno. Ból głowy był pulsujący i nieregularny, ale stopniowo malał. Nikogo poza mną w pokoju nie było, a na korytarzu kręcił się trener. Popatrzyłam na zegarek. Była 22.30, co oznaczało, że byłam nieprzytomna krótko i być może jutro zostanę wypisana. Na salę wszedł Pan Brown.
- No koleżanko, niezłego strachu mi narobiłaś.
Było mi głupio.
- Philip o wszystkim mi powiedział. Jutro Paul zostanie odesłany do domu.
Nie wiedziałam czy mam być smutna, czy szczęśliwa. Wzruszyłam tylko ramionami.
- Czy coś mi dolega? - spytałam.
- Na szczęście nie. Twoje organy wewnętrzne są w porządku.
- A mama i tata?
- Dzwoniłem już do nich. Powiedziałem im, że to nic poważnego.
Opadłam z ulgą na poduszkę.
- O co wam tak w ogóle poszło? - zapytał.
- Chłopcy się o mnie pokłócili. - odpowiedziałam zrezygnowana.
- No to widzę masz branie dziewczyno. A tak w ogóle to na korytarzu ktoś na ciebie czeka. Mogę go wpuścić?
Kto mógł tam siedzieć? Komu trener pozwoliłby o tej godzinie pojechać z nim do szpitala? Chyba że...
- Tak. - odparłam i spojrzałam w okno.
- To ja już wychodzę, a wy porozmawiajcie.
Ciągle patrzyłam w okno, ale kątem oka dostrzegłam, że był to chłopak. Ociągając się spojrzałam w jego stronę.
- Hej. - powiedział.
- Siema. - odparłam.
Tak jak się spodziewałam to był nie kto inny jak Philip. W ręku trzymał różę.
- To dla ciebie. - powiedział i podał mi kwiatek.
- Dzięki. 
Beznamiętnie położyłam ją na szafce i zwróciłam wzrok w kierunku okna.
- Nie wiem jak mam cię przeprosić za to co się stało. Ja chciałbym to wszystko napra...
- Paul zachował się niewłaściwie, choć w części to też twoja wina. Gdybyś wtedy nie podszedł nic by się nie stało.
Phil usiadł na moim łóżku.
- Nie wiem jak bardzo powinienem cię błagać, żebyś mi wybaczyła, ale jest coś, co powinienem ci powiedzieć.
Spojrzałam pytająco.
- To wtedy, co mówiłem, że Paul w twoim imieniu gadał głupstwa na temat mnie i mojej rodziny, to była prawda.
W jego oczach zobaczyłam żal, smutek i prośbę o wybaczenie. Był zmieszany i mówienie sprawiało mu duży ból. Chwycił za moją rękę.
- Nigdy bym cię nie okłamał Kait. Nigdy.
Spojrzałam na swoją dłoń, którą trzymał, po czym z powrotem na niego. Zacisnęłam rękę dając mu do zrozumienia, że mu wybaczam.
Uśmiechnął się od ucha do ucha i klęknął przede mną składając mi pokłony.
- Wstań wariacie, bo jeszcze pomyślą, że jakieś modły nade mną odprawiasz. - zaśmiałam się.
- Nawet nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę. - wstał i mnie przytulił.
W tej samej chwili trener dał mu znak przez szybkę, że pora się zbierać. Niechętnie odsunął się ode mnie i poszedł w kierunku drzwi. Zdążył tylko powiedzieć:
- Dziękuję ci i przepraszam raz jeszcze.
Od razu po tym jak wyszedł zasnęłam.
*********************************************************************************
Wybaczcie, że rozdział taki krótki. Udało mi się naprawić własne życie, a większość zawdzięczam mojej przyjaciółce. A tak odbiegając od tematu, to mam na fb własną stronkę, na której umieszczam rysunki. Serdecznie zapraszam :) 
https://www.facebook.com/pages/Sylwia-Art/274472382737093?ref=hl

czwartek, 26 marca 2015

Rozdział 9

*****


 Zaraz do pokoju wpadła Sara.
- Zbieraj się!
- O co chodzi? - spytałam skołowana.
- Idziemy na dyskotekę trzeba ci kupić sukienkę. - pisnęła radośnie i wyciągnęła mnie z ośrodka.
- Sara daj spokój pójdę w spodniach. - odparłam.
- Nie ma mowy.
- Ale ja nie mam kasy. - szukałam dalszych wymówek.
- Co ty gadasz? Są na przecenie na 5 euro. Już nawet ci jedną upatrzyłam.
- To dlatego tak długo nie wracałaś. - dałam jej kuksańca.
- No przecież!
Zaśmiałyśmy się. Kilka minut później stałyśmy pod niedużym sklepem z odzieżą. Weszłyśmy do środka.
- Witam w czym mogę pomóc? - powiedziała sprzedawczyni szeroko się uśmiechając.
- Ma pani tą sukienkę, którą prosiłam, żeby przechować? - spytała moja BFF.
- Oczywiście, chcesz ją przymierzyć?
- Właściwie to ona jest dla niej. - powiedziała Sara wskazując na mnie.
- A więc zapraszam do przymierzalni.
Znowu się uśmiechnęła. Weszłam do kabiny i odwinęłam z folii sukienkę.
- Jest przepiękna. - szepnęłam do siebie.
Rzeczywiście była. Miała kolor czarny z wszytymi cekinami u góry i paskiem. Z tyłu miała rozcięcie w kształcie 'V'. Założyłam ją na siebie i okazało się, że pasuje idealnie. Wyszłam z przymierzalni. Widząc mnie moja przyjaciółka złapała się za głowę.
- OMG wyglądasz niesamowicie! - krzyknęła uradowana.
- Dzięki. - odparłam.
- No moja droga. Leży na tobie tak świetnie, że mogę zejść z ceny na 4 euro.
- Bardzo pani dziękuję. - powiedziałam i wróciłam przebrać się w normalne ciuchy.
Położyłam na ladzie pieniądze i obydwie wyszłyśmy szczęśliwe. Wróciłyśmy do pokoju po czym Sara stwierdziła:
- Trzeba ci zrobić jakąś fryzurę.
Złapała pasmo moich włosów.
- Już i tak wystarczająco dużo dla mnie zrobiłaś. - powiedziałam, ale ona i tak została przy swoim.
- Do dyskoteki zostało pół godziny. Mam nadzieję, że wyrobimy się ze wszystkim.
Gdy skończyła podeszłam do lustra w łazience i zamarłam. Na głowie miałam ślicznie ułożonego koka, a po obu stronach grzywki spadało po jednym krótkim paśmie. Całość doprawiała srebrna spinka przyczepiona po prawej stronie.
- Ślicznie wyglądasz. - powiedziała podając mi sukienkę. - A teraz wkładaj.
Posłusznie zrobiłam to, o co mnie prosiła, a chwilę później obydwie miałyśmy na sobie sukienki (Sara przywiozła swoją na obóz). Podeszłam do lusterka i zrobiłam sobie cieniutki kreski eyelinerem.
- Gotowa?
- Gotowa.
Tak też poszłyśmy w stronę oddzielnego budynku, w którym miała się odbyć dyskoteka. Wszyscy stali na dworze, bo było jeszcze dosyć wcześnie i nie było chłodno. Zauważyłam stojącego obok drzewa Paula, który trzymał w ręku telefon.
- Leć. - szepnęła Sara i popchnęła mnie do przodu.
Podeszłam do niego od tyłu i zakryłam mu oczy.
- Zgadnij kto to. - zachichotałam.
- Hmmm no nie wiem. Mogę zgadywać?
- Możesz.
- Sara?
- Nie.
- Sylvia?
- Nie.
- Grace?
- Nie. - byłam coraz bardziej zażenowana.
- Kait?
- Bingo! - krzyknęłam i zabrałam ręce z jego twarzy.
- Wiedziałem, że to... WOW ale pięknie wyglądasz. - powiedział wbijając we mnie wzrok.
- Dziękuję, ty też niczego sobie. - odparłam.
Cały czas nie mógł oderwać ode mnie wzroku.
- Chyba zostałam oficjalnym eksponatem muzeum. - zaśmiałam się, a on przestał się tak gapić.
- Przepraszam, po prostu wyglądasz nieziemsko. 
Zgiął rękę w łokciu, za którą chwyciłam i ruszyliśmy w stronę najbliższej ławki.
- Zapomniałam wziąć swetra. - pomyślałam, gdyż powiało chłodem.
- O czym myślisz? - spytał nagle.
- O tym, że powinnam wrócić po sweter. 
Wstałam z miejsca, ale Paul złapał mnie za rękę.
- Nie musisz. Dam ci swoją bluzę. - powiedział i zdjął z siebie nakrycie, którym mnie okrył.
- Ale teraz tobie będzie zimno. - próbowałam zostać przy swoim.
- Księżniczki są tego warte.
Puścił do mnie oczko. Jego bluza była taka ciepła i pachniała nim. Była trochę za duża, ale nie przeszkadzało mi to. Położyłam głowę na ramieniu Paula.
- A ty o czym myślisz? - spytałam.
- O tobie. - wyszeptał.
- Do prawdy? 
Podniosłam głowę.
- Jakże by inaczej. - powiedział i przytulił mnie do siebie. - Cieszę się, że przyszłaś.
Po raz pierwszy czułam się na prawdę szczęśliwa. Wiedziałam, że komuś na mnie zależy i mam przed sobą równą osobę. Nagle obok krzaków zobaczyłam postać, która nam się przyglądała. Zbliżała się w naszą stronę i już z oddali można było po głosie poznać kto to.
- Paul co ty robisz?! - powiedział i odciągnął mnie od niego
- O co ci chodzi? To już nawet nie można się przytulać? - warknął do Philipa, który miał w oczach łzy wściekłości.
Po raz pierwszy zobaczyłam taką sytuację. Teraz już nie wiedziałam po czyjej stałam stronie. Phil wyglądał na ubolewającego i miałam wrażenie, że zaraz jego łzy się wydostaną, natomiast Paul był pewny siebie, jakby zawsze szło po jego myśli. W tym momencie Philip oberwał z pięści od Paula. Pierwsza łza kapnęła z jego oka. Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, jeszcze silniej niż poprzednim razem.
- Wybacz mi. - szepnął.
 Z jego nosa ciekła krew. Zauważyłam, ze Paul przygotowuje się do zadania dosyć silnego kopniaka.
-NIE! - krzyknęłam i ustawiłam się przed Philipem zasłaniając go.
Poczułam, jak coś z wielkim impetem uderzyło w mój brzuch. Obraz zaczął się zamazywać i straciłam orientację. Obudziłam się w szpitalu.
**********************************************************************************************************
To już 9 :) bardzo cieszy mnie, że ktoś to czyta. Na prawdę jestem wam bardzo wdzięczna. Cóż mogę jeszcze powiedzieć... Do zobaczenia w kolejnych rozdziałach :D

środa, 25 marca 2015

Rozdział 8

*****


 Z racji, że dziś miała się odbyć dyskoteka, trener odwołał nam popołudniowe zajęcia. Mieliśmy więcej czasu dla siebie. Wróciłam z Sarą do pokoju, po czym zabrałam się za mycie włosów, natomiast moja BFF rozwaliła się na łóżku i zaczęła czytać. Wyszłam z łazienki, z turbanem na głowie, rozplątałam go i rozdzieliłam mokre włosy na dwie części.
- Sara, widziałaś może suszarkę?
- Tak, wybacz. Pożyczałam i położyłam u siebie na walizce.
Podeszłam do miejsca wskazanego przez kumpelę i podniosłam sprzęt, a następnie zabrałam się za suszenie włosów. Odkąd posiadałam grzywkę i cieniowane włosy dosyć często musiałam używać prostownicy, ale nie wpływało to na nie zbyt niszcząco. Nagle nasze drzwi się otworzyły. Stał w nich Paul. Sara podniosła oczy z nad magazynu, a ja wyłączyłam suszarkę.
- Przepraszam. Pukałem ale... chyba nie usłyszałyście. - powiedział wskazując kciukiem na drzwi.
- Paul ja chyba nie chcę iść na tą dyskotekę. Powiem, że źle się czuję czy coś...
Spojrzał na mnie załamany.
- Dlaczego? To moja wina?
- Nie, nic z tych rzeczy. Po prostu ja serio nie mam ochoty.
 Prawda była taka, że nie miałam ochoty się bawić. Wolałam zaszyć się gdzieś w kącie i odciąć się od całego świata.
- Może poszedłbyś z Sarą? 
Zanim przeanalizowałam to, co właśnie powiedziałam dostałam kopniaka od przyjaciółki. Teraz obydwoje patrzyli na mnie jak na psychiczną.
- Ja nie chcę iść z żadną inną dziewczyną. - powiedział. - Jeśli ty nie idziesz, to ja też zostanę.
- Paul nie...
- Ani słowa. Nie ruszę się stąd do puki nie zgodzisz się pójść. - stanął na baczność i  zasalutował.
- Dostaniesz odpowiedź godzinę przed dyskoteką.
Zrobił minkę słodkiego pieska, biorąc mnie na litość.
- Pewna jesteś? - zamrugał oczkami.
- Na 101%. - nie uginałam się.
- No ok, to nie będę ci tym truł głowy. Tak w ogóle co robicie?
- Czytam! - krzyknęła Sara podnosząc rękę do góry, jakby chciała się zgłosić do odpowiedzi.
- A Pani Kaithlyn?
- Męczę się z tą szopą na głowie. Wcale nie chce się kręcić. - powiedziałam próbując rozczesać kolejne pasmo włosów.
Paul podszedł do mnie.
- Nie ruszaj się i usiądź na podłodze tyłem do łóżka.
- Co chcesz zrobić? - propozycja wydawała mi się niezbyt kusząca.
- Zaufaj mi.
Kolejny raz zaraził mnie uśmiechem. Zrobiłam tak jak kazał i po chwili poczułam jak bierze się za moje włosy. Nie bolało jak je rozczesywał. Kiedy skończył poczułam, że coś się zmieniło. Podeszłam do lusterka, które znajdowało się w łazience.
- Od kiedy chłopcy umieją robić warkocze? - spytałam będąc w lekkim szoku.
- Taka tam magia. Chodzę do Hogwartu to można mi naskoczyć - zaśmiał się.
Sara podniosła rękę nad głowę, po czym skierowała ją w stronę Paula.
- Avada Kedavra! - krzyknęła i po sekundzie wszyscy nawalaliśmy się poduszkami. Nieoczekiwanie ktoś zapukał do drzwi. Podniosłam się z podłogi i je otworzyłam. Gdy zobaczyłam kto w nich stoi oblała mnie fala wściekłości.
- Philip?! Co tu robisz? - powiedział Paul jakby zobaczył ducha.
- Przyszedłem w odwiedziny, a co? Nie można? - uśmiechnął się szyderczo.
- Nikt cię tu nie zapraszał. - zawtórowała Sara nawet nie podnosząc na niego wzroku.
- Katie proszę, pogadajmy. 
Teraz malowała się na nim skrucha i prośba o wysłuchanie.
- Zaraz wracam. - skierowałam się do osób siedzących wewnątrz pokoju i wyszłam na korytarz zamykając drzwi.
- Ile razy będziesz tu jeszcze przychodził? - powiedziałam zrezygnowana i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- Tyle ile będzie trzeba. 
W jego oczach widziałam smutek i poczułam, że... został oszukany.
- Po co? Co chcesz udowodnić? 
- Tłumaczyłem ci już. Paul mnie oszukał. Gdybym wiedział, że to nieprawda nigdy bym się tak nie zachowywał w stosunku do ciebie.
Przyjrzałam mu się uważnie. Na jego policzku zauważyłam ślad po wczorajszym uderzeniu, które mu zadałam. Zauważył, że się temu przyglądał i zakrył policzek. 
- To nic. - powiedział.
- Ja nie chciałam, ale nie zostawiłeś mi wyboru. - wybraniałam się.
- Skoro nie możemy być przyjaciółmi przynajmniej mi wybacz.
Uklęknął przede mną.
- Wstań i się nie wygłupiaj, bo to nie poprawia twojej pozycji. - odparłam z cieniem wyższości.
- To jak? Wybaczysz mi?
Zbliżyłam usta do jego policzka.
- Nigdy. - wyszeptałam i wróciłam do pokoju zatrzaskując za sobą drzwi.
Osunęłam się po nich w dół i schowałam głowę w kolana. Nie zbierało mi się na płacz. Byłam wściekła.
- Wszyscy tacy sami. - wyszeptałam i położyłam się na łóżku.
Telefon Sary się odezwał.
- Halo? Mama? Zaczekajcie chwilę. - powiedziała i wyszła z pokoju.
Zostałam z Paulem sama, z resztą nie po raz pierwszy. Leżałam tak wpatrując się w sufit i wcale nie zwracając na niego uwagi. Gdy zorientowałam się, że leży obok mnie mało nie spadłam z łóżka. Dziwnie to wyglądało, ale w sumie fajnie było tak sobie posiedzieć w milczeniu. Mijały kolejne minuty, a mi zaczęło się nudzić. Obróciłam się do chłopaka.
- Nudno.
- Fakt. Co robimy.
- Nie mam zielonego pojęcia. - odparłam i położyłam ręce za głowę.
- Masz jeszcze dwie godziny. - powiedział Paul patrząc na zegarek.
- Nie wiem czy się wyrobię. Nawet nie wiem jak się dziś czuję.
Odwróciłam się do niego plecami. Nagle jego ręka oplotła się wokół mnie.
- Teraz lepiej? - spytał przyciągając mnie do siebie.
W sumie było lepiej. To uczucie było dziwne, ale przyjemne. Czułam jego ciepło, jego troskę, wiedziałam, że chce się mną opiekować. Objęłam jego rękę swoją i podkuliłam kolana.
- Dobra, pójdę na tą dyskotekę, jeżeli tak bardzo ci zależy. - powiedziałam i podniosłam się z łóżka.
- Tak! DziękiDziękiDziękiDziękiDzięki i jeszcze raz DZIĘKI! - krzyczał i skakał z radości. 
- To widzimy się za niedługo. - powiedziałam, ale on już był w drodze do swojego pokoju.
************************************************************************************************************
Rozdziały są krótkie, ale wybaczcie mi to :C Ostatnio przeżywam ciężkie chwile w moim życiu i staram się to naprawić, ale nie chcę Wam zatruwać tym głowy. Zachęcam do dalszego czytania i serdecznie pozdrawiam.

wtorek, 24 marca 2015

Rozdział 7

*****


 Chciałabym zadedykować ten rozdział jednej z osób, które są w moim życiu najważniejsze. Dzięki, że jesteś Lena. 
 Even when it's torught,       
 you gotta stay strong. 
          ~ Bars & Melody
**************************************************************
 Byłam zestresowana następnego dnia. Wieczorem miała być dyskoteka, na którą zostałam zaproszona. W co miałam się ubrać? Jak się zachowywać? Tego rodzaju myśli chodziły po mojej głowie. Mój telefon zawibrował. Dostałam powiadomienie na facebooku i była to wiadomość od Philipa.
*Przepraszam za wszystko. Spotkajmy się pod altanką przed obiadem*
Co on sobie wyobrażał?! Że tak po prostu mam wybaczyć mu to, jak mnie wyzywał? To było nie do przyjęcie, ale potraktowałam wiadomość jako wyzwanie. Tuż po rannym treningu udałam się pod 'mój drugi dom' i założyłam na głowę kaptur. Chwilę później zjawiło się "to coś".
- Hej, jednak przyszłaś.
- Streszczaj się, nie mam dużo czasu. - powiedziałam zdając się na najbardziej oschły ton i zimne spojrzenie.
Chłopak aż się wzdrygnął.
- Nie wiem jak mam ci to powiedzieć. Zostałem oszukany i ja... ja nie wiedziałem, że to nie prawda. Proszę wybacz mi.
- Jak to zostałeś oszukany? - odparłam mniej chamsko
- Paul mi powiedział, że ty każdego wykorzystujesz,  potem łamiesz mu serce i... że mówiłaś coś na temat moich rodziców.
 Tego było już za wiele. Paul nigdy nie powiedziałby czegoś równie idiotycznego. Zaczęłam płonąć z wściekłości.
- Wiesz co? Nie zasługujesz nawet na to, żeby na mnie patrzeć. Jesteś taki sam, jak wszyscy!
 Wymierzyłam mu siarczysty policzek i uciekłam pozwalając, aby moje łzy do woli spływały na ziemię. Zamknęłam się w pokoju i uwaliłam na łóżko.
- Przestań się mazać! Musisz to wyjaśnić. - szepnęłam sama do siebie i poszłam pod pokój, w którym mieszkał Paul.
Zapukałam do drzwi. Otworzył je Mike.
- Witaj, ty do...?
- Paula. - odpowiedziałam jak najbardziej pospiesznie.
- E Paul! Jakaś lasia do ciebie. - krzyknął i zaprosił mnie do środka.
- Zaraz wyjdę! - odkrzyknął głos z łazienki.
- To ja wam może nie będę przeszkadzał. - powiedział Mike z uśmiechem i wyszedł z pokoju.
Pięć minut później z łazienki wyszedł Paul. Wyglądał na mile zaskoczonego, że przyszłam.
- Katie, miło, że wpadłaś. - powiedział kończąc wciąganie na siebie koszulki.
- Muszę cię o coś zapytać...
- A więc słucham? - mówił tak samo radosnym głosem.
- Chodzi o Philipa.
W tym momencie mina mu zrzedła. 
- A co chcesz wiedzieć?
- Podobno mówiłeś w moim imieniu dziwne rzeczy o nim i jego rodzicach. Czy to prawda? - spojrzałam na niego z nadzieją, że to co mówił Phil było kłamstwem.
Uśmiechnął się i podszedł do mnie tak blisko, że dzieliło nas zaledwie parę centymetrów. Chwycił mnie za ramiona.
- Kaithlyn, czy ja był cię okłamał?
Nie miałam pojęcia co mam zrobić. Poczułam, jak bije od niego ciepło i wiedziałam, że mówi prawdę.
- Nie... - odparłam niepewnie.
- No więc? Rozumiem, że nie ma problemu? 
Na jego twarzy znów widać było odsłonięte zęby.
- Nie. - powtórzyłam i mocno go przytuliłam.
Do pokoju wpadł Mike.
- Nie chcę wam przerywać, ale za chwilę będzie obiad. - powiedział i tak szybko jak się pojawił, tak szybko zniknął.
Wraz z Paulem ruszyłam korytarzem prowadzącym na stołówkę. Od czasu do czasu dotykał mojej ręki, ale pewnie przypadkiem. Nie, żebym była mściwa, ale dobrze było widzieć zawiedzioną twarz Philipa, gdy zobaczył nas idących razem.
**********************************************************************************************************
Rozdział króciutki, ale późno jest, więc nie mam jak pisać dalej :) 

poniedziałek, 23 marca 2015

Rozdział 6

*****


 Po obiedzie ruszyłam w miejsce, które stało się moim drugim domem. Tak, chodzi o altankę. Usiadłam i zaczęłam machać nogami w rytm puszczanej w słuchawkach muzyki. Rozejrzałam się dookoła siebie. W moją stronę zmierzały Jessie i Grace. Widocznie za długo nie sparzały mi przykrości.
- A co królewna tak sama siedzi? - powiedziała Grace.
- Ciebie to najmniej powinno obchodzić. - odpowiedziałam jej szyderczym uśmiechem.
- Dziwadła już tak mają Grace. - zawtórowała druga.
- O co wam chodzi?
- Przecież widziałyśmy jak Philip cię spławia. Jesteś taka głupiutka. Przecież wiadomo było, że go nie poderwiesz.
- Wcale nie miałam zamiaru. 
Wbiłam wzrok w podłogę.
- Co księżniczka nam jeszcze powie? Może coś na temat tej swojej beznadziejnej grzywki? - Jess chwyciła ręką kosmyk moich włosów i pociągnęła w górę.
- Puść! To boli! - krzyknęłam.
- Stój, jak do ciebie mówię. - powiedziała.
Bałam się. Wcale nie było mi do śmichu. Nie wiedziałam co zamierzają mi zrobić. Zamknęłam oczy i zaczęłam ciężko dyszeć przygotowując się na to, że prawdopodobnie oberwę. Stało się nie inaczej. Zatoczyłam się po ziemi ocierając krew płynącą mi z wargi.
- I pamiętaj! Komuś o tym powiesz, a przyjdziemy znowu. Od Philipa trzymaj się lepiej z daleka ok?
Próbowałam wstać co niezbyt mi wychodziło. Łzy zasłaniały mi całkowicie widoczność. Byłam zdana na słuch.
- Ej, co wy robicie?!
Ten głos... Wiedziałam do kogo należał.
- Kait! O mój Boże nic ci nie jest?
Jessie i Grace uciekły ile sił w nogach. Chwilę później moja głowa leżała na czyiś kolanach. Myślałam, że to żart.
- Co się stało? - spytał Paul wycierając mi rękawem wargę. - One ci to zrobiły?
- Nie... Ja po prostu potknęłam się o słuchawki, a one tylko chciały pomóc. - skłamałam.
Wytarłam sobie oczy i zobaczyłam twarz Paula, który wyglądał na niepewnego.
- Skoro tak twierdzisz... Pomogę ci wstać.
- Nie, na prawdę nie trzeba. - wymigiwałam się.
- Nalegam. - zostawał przy swoim.
Poczułam jak unoszę się do góry.
- Bez przesady to tylko rozcięta warga. - powiedziałam
- Jak byłem mały to tata zawsze mi mówił, że o dziewczynki powinno się dbać. 
Puścił do mnie oczko, a ja się uśmiechnęłam.
- Powiadasz? W takim razie ta dziewczynka jest ci bardzo wdzięczna, pomimo, że jest w stanie chodzić o własnych siłach. - zaczęłam, rozbawiona całą sytuacją.
Nagle Paul się zatrzymał. Obróciłam głowę, żeby sprawdzić co się stało. Jakieś pół metra od nas stał Philip.
- Co ty u licha wyprawiasz?! - zapytał patrząc na Paula szeroko otwartymi oczami.
Zobaczyłam w nich gniew, a zarazem smutek. Jakby miał zamiar się rozpłakać, ale sam tego chciał. To nie ja ustawiałam reguły.
- To może wy pogadajcie, a ja już dalej sobie poradzę. Wielkie dzięki. - powiedziałam  i uścisnęłam Paula.
Ruszyłam wolnym krokiem oglądając się za siebie. Oni dwaj najwyraźniej wyglądali na skłóconych. Już nic z tego nie rozumiałam. Niestety prawo mówi, że nic nie może się wydarzyć w innym, niż akurat tym momencie. W drodze do pokoju spotkałam trenera.
- Jezu! Co ci się stało? - spytał.
- Wywróciłam się o słuchawki. - powtórzyłam to samo co Paulowi.
- Może pójdziemy to przemyć?- zaproponował wyglądając na zaniepokojonego.
- Nie, spokojnie. Mama dała mi całą apteczkę na wyjazd. - uśmiechnęłam się sztucznie.
- W takim razie, na treningu chcę widzieć, że to przemyłaś. - powiedział.
- Tak jest trenerze. - odparłam i ruszyłam po schodach na górę.
Przemyłam kranówką usta i przebrałam się w strój siatkarski. Po drodze na blok rozmawiałam z Sarą. 
- Ej stara co się działo dziś po obiedzie.
- Nie wiem o co ci chodzi. - powiedziałam.
- Najpierw Paul niesie cię na rękach, potem kłóci z Philipem, a teraz to? 
Wskazała na moją wargę.
- To Jess i Gr. 
Nie miałam już siły kłamać.
- Trzeba o tym powiedzieć trenerowi.
- Nie! Błagam cię, one mnie zabiją. Nie rób mi tego.
- Nie mamy wyjścia. Katie widzisz co się dzieje? Tego nie można lekceważyć. - zmartwiła się.
- Słuchaj dobra, ale następnym razem. - próbowałam pójść na kompromis.
- No dobra.
Udało się. Sara uległa, byłam w domu.
- A tak w ogóle to czemu Paul i Philip się pokłócili? - zmieniłam temat.
- O ciebie. Philipowi przeszkadzało, że ci pomagał.
- Niby czemu? Jego życie to nie moja sprawa. Chciał wojny, to ją ma. Poza tym Paul to tylko mój przyjaciel, więc tym bardziej tego nie rozumiem.
- Twój "przyjaciel" czuje coś więcej. - powiedziała puszczając oczko.
- Oj dziewczyno daj spokój. - przewróciłam oczami dla żartu.
Wychodząc zza zakrętu korytarza wpadł na nas Mike - kolega Sary.
- O siema. Sory nie zauważyłem was. - powiedział zdyszany.
- Gdzie tak pędzisz? - spytałyśmy i zaśmiałyśmy się.
- Zostawiłem picie w pokoju i muszę się wrócić. Ehhh cięzki los. - odparł i zdążył krzynąć tylko 'Ciau'. 
 Weszłyśmy na salę, ale nikogo na niej nie zastałyśmy.
- Gdzie są wszyscy? - zapytałam Sarę, ale jej twarz nie była bardziej zdziwiona od mojej.
- Nie mam pojęcia. - odparłam.
- O! Tu jesteście. - powiedział Pan Brown.
- Dziś ćwiczymy na dworze. Nikt wam nie powiedział?
- Nie, a kto rozgłaszał tą informację?
- Z tego co pamiętam zleciłem to Grace.
Spojrzałyśmy na siebie i jakby jednocześnie pomyślałyśmy 'I wszystko jasne'
- A jak tam twoja warga Kathlyn?
- Już lepiej, dziękuję. - uśmiechnęłam się.
- To dobrze. Idźcie już. Ja zaraz dołączę, tylko wezmę kosz z piłkami.
Posłusznie zmierzyłyśmy w kierunku wyjścia i poszłyśmy na boisko znajdujące się za ośrodkiem. Wszyscy już zaczęli rozgrzewkę. Rozciąganie i te sprawy.
- Hej Kait. - powiedział Paul.
- O Hej. - odparłam.
- Słuchaj, jest sprawa. Jutro wieczorem jest dyskoteka i tak sobie myślę, czy nie chciałabyś ze mną pójść.
- Wiesz... nie za bardzo lubię chodzić na imprezy.
- Też nie jestem z tego zadowolony, ale trener mówi, że to obowiązkowe i każdy musi być przynajmniej na dworze. 
- No ok. Skoro trzeba. Chętnie z tobą pójdę.
- Ufff już się bałem, że odmówisz. - powiedział uszczęśliwiony.
Trener przyniósł nam piłki i zaczęliśmy grę. Nie mogłam się skupić, bo Philip cały czas się na mnie gapił. Był jakiś dziwny, ale zwyczajnie to olałam.
**********************************************************************************************************
Haha specjalnie dla was dzisiaj dwa rozdziały. Mam nadzięję, że to docenicie :) cóż mogę jeszcze powiedzieć... zapraszam do komentowania :D