*****
Po obiedzie ruszyłam w miejsce, które stało się moim drugim domem. Tak, chodzi o altankę. Usiadłam i zaczęłam machać nogami w rytm puszczanej w słuchawkach muzyki. Rozejrzałam się dookoła siebie. W moją stronę zmierzały Jessie i Grace. Widocznie za długo nie sparzały mi przykrości.
- A co królewna tak sama siedzi? - powiedziała Grace.
- Ciebie to najmniej powinno obchodzić. - odpowiedziałam jej szyderczym uśmiechem.
- Dziwadła już tak mają Grace. - zawtórowała druga.
- O co wam chodzi?
- Przecież widziałyśmy jak Philip cię spławia. Jesteś taka głupiutka. Przecież wiadomo było, że go nie poderwiesz.
- Wcale nie miałam zamiaru.
Wbiłam wzrok w podłogę.
- Co księżniczka nam jeszcze powie? Może coś na temat tej swojej beznadziejnej grzywki? - Jess chwyciła ręką kosmyk moich włosów i pociągnęła w górę.
- Puść! To boli! - krzyknęłam.
- Stój, jak do ciebie mówię. - powiedziała.
Bałam się. Wcale nie było mi do śmichu. Nie wiedziałam co zamierzają mi zrobić. Zamknęłam oczy i zaczęłam ciężko dyszeć przygotowując się na to, że prawdopodobnie oberwę. Stało się nie inaczej. Zatoczyłam się po ziemi ocierając krew płynącą mi z wargi.
- I pamiętaj! Komuś o tym powiesz, a przyjdziemy znowu. Od Philipa trzymaj się lepiej z daleka ok?
Próbowałam wstać co niezbyt mi wychodziło. Łzy zasłaniały mi całkowicie widoczność. Byłam zdana na słuch.
- Ej, co wy robicie?!
Ten głos... Wiedziałam do kogo należał.
- Kait! O mój Boże nic ci nie jest?
Jessie i Grace uciekły ile sił w nogach. Chwilę później moja głowa leżała na czyiś kolanach. Myślałam, że to żart.
- Co się stało? - spytał Paul wycierając mi rękawem wargę. - One ci to zrobiły?
- Nie... Ja po prostu potknęłam się o słuchawki, a one tylko chciały pomóc. - skłamałam.
Wytarłam sobie oczy i zobaczyłam twarz Paula, który wyglądał na niepewnego.
- Skoro tak twierdzisz... Pomogę ci wstać.
- Nie, na prawdę nie trzeba. - wymigiwałam się.
- Nalegam. - zostawał przy swoim.
Poczułam jak unoszę się do góry.
- Bez przesady to tylko rozcięta warga. - powiedziałam
- Jak byłem mały to tata zawsze mi mówił, że o dziewczynki powinno się dbać.
Puścił do mnie oczko, a ja się uśmiechnęłam.
- Powiadasz? W takim razie ta dziewczynka jest ci bardzo wdzięczna, pomimo, że jest w stanie chodzić o własnych siłach. - zaczęłam, rozbawiona całą sytuacją.
Nagle Paul się zatrzymał. Obróciłam głowę, żeby sprawdzić co się stało. Jakieś pół metra od nas stał Philip.
- Co ty u licha wyprawiasz?! - zapytał patrząc na Paula szeroko otwartymi oczami.
Zobaczyłam w nich gniew, a zarazem smutek. Jakby miał zamiar się rozpłakać, ale sam tego chciał. To nie ja ustawiałam reguły.
- To może wy pogadajcie, a ja już dalej sobie poradzę. Wielkie dzięki. - powiedziałam i uścisnęłam Paula.
Ruszyłam wolnym krokiem oglądając się za siebie. Oni dwaj najwyraźniej wyglądali na skłóconych. Już nic z tego nie rozumiałam. Niestety prawo mówi, że nic nie może się wydarzyć w innym, niż akurat tym momencie. W drodze do pokoju spotkałam trenera.
- Jezu! Co ci się stało? - spytał.
- Wywróciłam się o słuchawki. - powtórzyłam to samo co Paulowi.
- Może pójdziemy to przemyć?- zaproponował wyglądając na zaniepokojonego.
- Nie, spokojnie. Mama dała mi całą apteczkę na wyjazd. - uśmiechnęłam się sztucznie.
- W takim razie, na treningu chcę widzieć, że to przemyłaś. - powiedział.
- Tak jest trenerze. - odparłam i ruszyłam po schodach na górę.
Przemyłam kranówką usta i przebrałam się w strój siatkarski. Po drodze na blok rozmawiałam z Sarą.
- Ej stara co się działo dziś po obiedzie.
- Nie wiem o co ci chodzi. - powiedziałam.
- Najpierw Paul niesie cię na rękach, potem kłóci z Philipem, a teraz to?
Wskazała na moją wargę.
- To Jess i Gr.
Nie miałam już siły kłamać.
- Trzeba o tym powiedzieć trenerowi.
- Nie! Błagam cię, one mnie zabiją. Nie rób mi tego.
- Nie mamy wyjścia. Katie widzisz co się dzieje? Tego nie można lekceważyć. - zmartwiła się.
- Słuchaj dobra, ale następnym razem. - próbowałam pójść na kompromis.
- No dobra.
Udało się. Sara uległa, byłam w domu.
- A tak w ogóle to czemu Paul i Philip się pokłócili? - zmieniłam temat.
- O ciebie. Philipowi przeszkadzało, że ci pomagał.
- Niby czemu? Jego życie to nie moja sprawa. Chciał wojny, to ją ma. Poza tym Paul to tylko mój przyjaciel, więc tym bardziej tego nie rozumiem.
- Twój "przyjaciel" czuje coś więcej. - powiedziała puszczając oczko.
- Oj dziewczyno daj spokój. - przewróciłam oczami dla żartu.
Wychodząc zza zakrętu korytarza wpadł na nas Mike - kolega Sary.
- O siema. Sory nie zauważyłem was. - powiedział zdyszany.
- Gdzie tak pędzisz? - spytałyśmy i zaśmiałyśmy się.
- Zostawiłem picie w pokoju i muszę się wrócić. Ehhh cięzki los. - odparł i zdążył krzynąć tylko 'Ciau'.
Weszłyśmy na salę, ale nikogo na niej nie zastałyśmy.
- Gdzie są wszyscy? - zapytałam Sarę, ale jej twarz nie była bardziej zdziwiona od mojej.
- Nie mam pojęcia. - odparłam.
- O! Tu jesteście. - powiedział Pan Brown.
- Dziś ćwiczymy na dworze. Nikt wam nie powiedział?
- Nie, a kto rozgłaszał tą informację?
- Z tego co pamiętam zleciłem to Grace.
Spojrzałyśmy na siebie i jakby jednocześnie pomyślałyśmy 'I wszystko jasne'
- A jak tam twoja warga Kathlyn?
- Już lepiej, dziękuję. - uśmiechnęłam się.
- To dobrze. Idźcie już. Ja zaraz dołączę, tylko wezmę kosz z piłkami.
Posłusznie zmierzyłyśmy w kierunku wyjścia i poszłyśmy na boisko znajdujące się za ośrodkiem. Wszyscy już zaczęli rozgrzewkę. Rozciąganie i te sprawy.
- Hej Kait. - powiedział Paul.
- O Hej. - odparłam.
- Słuchaj, jest sprawa. Jutro wieczorem jest dyskoteka i tak sobie myślę, czy nie chciałabyś ze mną pójść.
- Wiesz... nie za bardzo lubię chodzić na imprezy.
- Też nie jestem z tego zadowolony, ale trener mówi, że to obowiązkowe i każdy musi być przynajmniej na dworze.
- No ok. Skoro trzeba. Chętnie z tobą pójdę.
- Ufff już się bałem, że odmówisz. - powiedział uszczęśliwiony.
Trener przyniósł nam piłki i zaczęliśmy grę. Nie mogłam się skupić, bo Philip cały czas się na mnie gapił. Był jakiś dziwny, ale zwyczajnie to olałam.
**********************************************************************************************************
Haha specjalnie dla was dzisiaj dwa rozdziały. Mam nadzięję, że to docenicie :) cóż mogę jeszcze powiedzieć... zapraszam do komentowania :D