wtorek, 24 marca 2015

Rozdział 7

*****


 Chciałabym zadedykować ten rozdział jednej z osób, które są w moim życiu najważniejsze. Dzięki, że jesteś Lena. 
 Even when it's torught,       
 you gotta stay strong. 
          ~ Bars & Melody
**************************************************************
 Byłam zestresowana następnego dnia. Wieczorem miała być dyskoteka, na którą zostałam zaproszona. W co miałam się ubrać? Jak się zachowywać? Tego rodzaju myśli chodziły po mojej głowie. Mój telefon zawibrował. Dostałam powiadomienie na facebooku i była to wiadomość od Philipa.
*Przepraszam za wszystko. Spotkajmy się pod altanką przed obiadem*
Co on sobie wyobrażał?! Że tak po prostu mam wybaczyć mu to, jak mnie wyzywał? To było nie do przyjęcie, ale potraktowałam wiadomość jako wyzwanie. Tuż po rannym treningu udałam się pod 'mój drugi dom' i założyłam na głowę kaptur. Chwilę później zjawiło się "to coś".
- Hej, jednak przyszłaś.
- Streszczaj się, nie mam dużo czasu. - powiedziałam zdając się na najbardziej oschły ton i zimne spojrzenie.
Chłopak aż się wzdrygnął.
- Nie wiem jak mam ci to powiedzieć. Zostałem oszukany i ja... ja nie wiedziałem, że to nie prawda. Proszę wybacz mi.
- Jak to zostałeś oszukany? - odparłam mniej chamsko
- Paul mi powiedział, że ty każdego wykorzystujesz,  potem łamiesz mu serce i... że mówiłaś coś na temat moich rodziców.
 Tego było już za wiele. Paul nigdy nie powiedziałby czegoś równie idiotycznego. Zaczęłam płonąć z wściekłości.
- Wiesz co? Nie zasługujesz nawet na to, żeby na mnie patrzeć. Jesteś taki sam, jak wszyscy!
 Wymierzyłam mu siarczysty policzek i uciekłam pozwalając, aby moje łzy do woli spływały na ziemię. Zamknęłam się w pokoju i uwaliłam na łóżko.
- Przestań się mazać! Musisz to wyjaśnić. - szepnęłam sama do siebie i poszłam pod pokój, w którym mieszkał Paul.
Zapukałam do drzwi. Otworzył je Mike.
- Witaj, ty do...?
- Paula. - odpowiedziałam jak najbardziej pospiesznie.
- E Paul! Jakaś lasia do ciebie. - krzyknął i zaprosił mnie do środka.
- Zaraz wyjdę! - odkrzyknął głos z łazienki.
- To ja wam może nie będę przeszkadzał. - powiedział Mike z uśmiechem i wyszedł z pokoju.
Pięć minut później z łazienki wyszedł Paul. Wyglądał na mile zaskoczonego, że przyszłam.
- Katie, miło, że wpadłaś. - powiedział kończąc wciąganie na siebie koszulki.
- Muszę cię o coś zapytać...
- A więc słucham? - mówił tak samo radosnym głosem.
- Chodzi o Philipa.
W tym momencie mina mu zrzedła. 
- A co chcesz wiedzieć?
- Podobno mówiłeś w moim imieniu dziwne rzeczy o nim i jego rodzicach. Czy to prawda? - spojrzałam na niego z nadzieją, że to co mówił Phil było kłamstwem.
Uśmiechnął się i podszedł do mnie tak blisko, że dzieliło nas zaledwie parę centymetrów. Chwycił mnie za ramiona.
- Kaithlyn, czy ja był cię okłamał?
Nie miałam pojęcia co mam zrobić. Poczułam, jak bije od niego ciepło i wiedziałam, że mówi prawdę.
- Nie... - odparłam niepewnie.
- No więc? Rozumiem, że nie ma problemu? 
Na jego twarzy znów widać było odsłonięte zęby.
- Nie. - powtórzyłam i mocno go przytuliłam.
Do pokoju wpadł Mike.
- Nie chcę wam przerywać, ale za chwilę będzie obiad. - powiedział i tak szybko jak się pojawił, tak szybko zniknął.
Wraz z Paulem ruszyłam korytarzem prowadzącym na stołówkę. Od czasu do czasu dotykał mojej ręki, ale pewnie przypadkiem. Nie, żebym była mściwa, ale dobrze było widzieć zawiedzioną twarz Philipa, gdy zobaczył nas idących razem.
**********************************************************************************************************
Rozdział króciutki, ale późno jest, więc nie mam jak pisać dalej :) 

2 komentarze: